'Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy', Paweł Reszka

Fundament


Bogowie. Oni są wśród nas. Wypisują recepty. Dyżurują w szpitalach. Zarabiają, kupują, sprzedają. Powtórz. Są fundamentem, na którym opiera się konsumpcjonizm. Polscy lekarze. Wszyscy się ich boimy, szanujemy, a jednocześnie, gdzieś w głębi duszy, niesmak spółkuje z zazdrością.
Jednak, tak jak my wszyscy, zanim stali się lekarzami byli ludźmi. Mieli cele, ambicje i kierowały nimi wyższe pobudki. Chcieli nieść pomoc potrzebującym, widzieli siebie w roli wybawców. Pycha w, o dziwo, jak najlepszym wydaniu. 

Jak to się dzieje, że system zmienia ludzi - sympatycznych studentów medycyny, czekających na to, aż złożą przysięgę Hipokratesa - w bezduszne maszyny do zarabiania pieniędzy? Jak radzą sobie z błędami? Dlaczego godzą się pracować po trzysta godzin miesięcznie? Jak szybko pracę, która kiedyś była ich powołaniem, zaczynają traktować jak paskudny obowiązek?

Trudno porównywać ich do Judyma czy Doktora Rieux, ale swoją wiedzą i doświadczeniem, teoretycznie, mają ratować ludzkie życie. Ich zadaniem jest łączenie empatii i siły, wyćwiczonych nawyków i improwizacji. 

Może to wszystko zalatuje Judymem, ale proszę mi wierzyć, że najbardziej boję się, że zrobię komuś krzywdę. Boję się, że nie będę dobrym lekarzem. Z powodu braku wiedzy, czasu na naukę, zmęczenia, przepracowania. Boję się, a jeszcze nawet nie zaczęłam.

Faktycznie powinni być małymi bogami, ale bez znieczulicy. Społeczeństwo winno ich podziwiać, czuć wdzięczność za pomoc i okazaną troskę. Tymczasem odczuwamy strach, że odeślą nas z kwitkem. Boimy się ostrych słów lub, co gorsze, obojętności.

Znieczulica postępująca


Reszka pisze o znieczulicy, ale zagłębiając się w lekturę zaczynamy rozumieć, że każdy z lekarzy, stażystów i rezydentów, przynajmniej na początku, miał w sobie pewną naiwność. Wymieszana była ona z niewinnością. Obie te cechy sprawiały, że tlił się w nich sen o wielkości - leczeniu, odkryciach, rewolucyjnych operacjach. 

Rzeczywistość okazała się przytłaczająca. Zostali zainfekowani chciwością i pracoholizmem, ponieważ pieniądz jest bezwzględnie połączony z niesamowitą ilością pracy. Z pragnieniem posiadania nadeszło wieczne zmęczenie i brak nasycenia, a co za tym idzie, frustracja i złość. 

(...) lekarze kiedyś stali na piedestale, teraz to rzemiosło. Sposób na zarabianie pieniędzy. Sami się z tego piedestału strąciliśmy, a mamy pretensje, że traktują nas jak rzemieślników.

"Mali bogowie" to pozycja, która pozwala przeciętnemu czytelnikowi zrozumieć lekarzy, a wypełnia swój obowiązek tak sumiennie, ponieważ wypełniona jest wypowiedziami wyżej wymienionych. Krótkimi i długimi, zgorzkniałymi, cynicznymi, a czasem nawet złośliwymi i zwyrodniałymi, ale pojawiają się także słowa skruchy. Próby wytłumaczenia swojego postępowania. Jednak przede wszystkim na jaw wychodzą gargantuiczne problemy służby zdrowia i systemu w ogóle. Gigantyczne szkody, które czynione są zarówno pacjentowi jak i lekarzowi w imię chorych oszczędności i nieprzemyślanych inwestycji. 

Wszyscy zapominają, po co ten system istnieje. Co jest najważniejsze. A najważniejszy powinien być pacjent. Tymczasem każdemu chodzi o własny interes. NFZ, dyrektor, ordynator, lekarze liczą pieniądze nie po to, żeby dzięki nim ratować ludzi, a po to, żeby bilanse się zgadzały.

Charakterystyka środowiska nie wypada wcale lepiej. Okazuje się ono hermetyczne i pyszne. Zmusza młodych lekarzy do podejmowania ostatecznych kroków, tak zwanej "drogi po trupach". Być może nie jest to wcale wytłumaczenie, ale pozwala zrozumieć ogrom zmian, który zachodzi w człowieku. Wszyscy jesteśmy tylko słabymi, ułomnymi ludźmi. Lekarze zaś do tego wszystkiego wydają się chorować na znieczulicę postępującą. Chorobę nieuleczalną i agresywną. 

Na studiach nie uczą nas o pacjencie, ale o jego budowie. Człowiek jest dla nas jak silnik samochodowy. Składa się z jakichś części. Te części pracują albo się psują. Jak się zaczynają psuć, to można je naprawić albo wymienić. I na tym polega nasza rola. Mamy naprawiać silnik. I stąd bierze się problem. No bo czy ktoś przy zdrowych zmysłach zastanawia się, co czuje silnik?

Kto nas leczy?


To dobre pytanie, na które całkiem sprawnie odpowiada Reszka. Budując obraz współczesnego lekarza zdradza również jak wygląda praca na najniższych szczeblach szpitalnej hierarchii. Oferuje czytelnikowi książkę, która odsłania wiele patologii, uchybień i problemów, jednocześnie czyniąc sylwetkę przeciętnego lekarza bardziej ludzką. 

Jesteśmy źli, bo jest nam źle.

"Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy" to ciekawa, rzetelna pozycja, której lektura wprawia w zdumienie i budzi niepokój. Warto przeczytać.

Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top