"Kto się boi pana Wolfe'a?", Hazel Osmond
W przerwie w czytaniu kolejnej książki, której recenzja pojawi się całkiem niedługo, postanowiłam uraczyć Was panem Wolfe'm.
Ubierasz się na luzie? Źle. Zakładasz garsonkę? Też źle, skarży się, że go podniecasz. Pragniesz go, ale wiesz jak kończą się takie przygody. Nie jesteś szalona, twoi bliscy mówią o tobie "świętoszka", ale kto dowie się o tym małym wypadzie? Co jeśli złamiesz zasady i sięgniesz po to, czego pragniesz. A konkretnie po kogoś?
Będzie źle. Bo ja się nie angażuję. Twardo stąpam po ziemi. Łatwo rozkochuje w sobie kobiety i nawet po jednej wspólnej nocy są gotowe oddać mi całe swoje serce, razem z kilkoma organami do transplantacji. Jestem wilkiem. Nie ma we mnie nic miłego. Jestem okrutny i nawet dla ciebie, dla tej która skradła mi dech, nie zmienię żadnej cząstki siebie. Wyrwę ci serce, podrę przed publicznością i napluje na nie.
Wiem, że opis jest dramatyczny i ciut nie w moim stylu, ale bardzo trafnie relacjonuje wszystkie zdarzenia w książce.
Zaczyna się okrutnie wspaniale. Musiałam połączyć te dwa słowa, żeby oddać emocje.
Bohaterką jest młoda, zaczynająca swoją karierę, tkwiąca w impasie życiowym-Ellie. Oczywiście autorka z marszu opisuje ją w taki sposób, że trudno nie myśleć o niej jako o pięknej kobiecie. Dziewczyna, co jest przewidywalne, zaniedbuje się, trwa w nudnym związku z Samem i nie ma wielkich aspiracji.
Wtedy na horyzoncie zaczyna majaczyć postawna sylwetka seksownego pana Wolfe'a. Jest bezwzględny, czyni cuda i żongluje kobiecymi sercami. Wszystkie do niego wzdychają. Oprócz Ellie.
Jak nigdy nie wprowadzam Was za bardzo w świat książki, tym razem musiałam to zrobić. Jak widać historia zapowiada się ciekawie. Ona potrafi pyskować, ale jest też delikatna. On ma mroczną przeszłość, lecz nie może przestać myśleć o pannie Somerset. Tysiące wypadków, zdarzeń i osobistych odkryć i spalające do cna pożądanie. W ten sposób, zabawny, wartki i raczej interesujący, dotoczymy się jakoś za połowę książki.
Potem autorka niszczy jej cały potencjał.
Zmartwiałam, gdy rozeszli się, a Ellie, ta dziewczyna, która myślałam, że ma w sobie trochę godności, zaczyna praktycznie szpiegować przeszłość Wolfe'a i narzucać mu się na wszelkie możliwe sposoby. Zamyka się także w swoim hermetycznym opakowaniu depresji i żałości, aby stamtąd opowiadać o niedoli swojego życia.
Przepraszam, ale jak dla mnie, nie ważne jak nie będą ułożone dialogi, nie ważne jak wiele będzie opisów krajobrazu, tego nie da się odratować. Po prostu jakiegokolwiek RKO byście nie zastosowali-polegniecie.
Dobrnęłam do końca, jadąc na oparach początkowego skoku adrenaliny, gdy jeszcze miałam nadzieję, że będzie to jedna z TYCH książek-wspaniałych, cudownych i oszałamiających.
Niestety. Nie zawiedzie się ktoś, kto szuka łzawego pieprzenia o niczym i szpiegowania. Trwa ono, o moja niedolo!, przez prawie 1/3 lektury, już na samym końcu. Jednak! Muszę zaznaczyć, że potem autorka wygrzebuje się lekko spod góry brudów i otrzepując się, minimalnie naprawia sytuacje.
I choć wolałabym coś z pazurem, bardziej pikantnego i z trochę inaczej skonstruowanymi bohaterami, to w końcu, powiedzmy sobie szczerze... romans to romans i każdy czytelnik, w mniejszym lub większym stopniu oczekuje takich kawałków. Zawiodłam się na ich kompozycji, która wyszła raczej marnie.
Mimo to! Miłośniczkom romansów i diabelnie seksownych wilków, serdecznie polecam :)
Kryśka
0 komentarze:
Prześlij komentarz