"Niewidzialne granice", Kilian Jornet
Waga, którą czemuś przypisujemy, jest definiowana przez ustępstwa, na jakie jesteśmy gotowi pójść, żeby to osiągnąć.
Spodziewałam się historii wzlotów i upadków, opowieści o porażkach sportowca i dążeniu do doskonałości.
Myślałam, że "Niewidzialne granice" wpiszą się w schemat, który zazwyczaj łączy się ze sportowcami, nawet jeśli robi się to nieświadomie. Na pewno znacie te ciche myśli z tyłu głowy, które mówią: to będzie streszczenie jego dokonań, co taki człowiek ma do powiedzenia itd.. Jest to bardzo krzywdzące wobec grupy ludzi, którzy po prostu w inny sposób zarabiają na chleb. "Niewidzialne granice" są świadectwem, że nie każdego można wstawić w wybitą wcześniej, podobno uniwersalną, formę.
Kilka słów o...
Określam się mianem kochanka gór. Lubię rywalizację jako sposób na poznawanie przyjaciół i samodoskonalenie. Ale ponad wszystko inne, wyobrażam sobie, że sport jest drogą, by odkrywać nowe krajobrazy, zarówno od wewnątrz jak i od zewnątrz. Kocham ciszę i samotność, ale komunikowanie się, słuchanie, czytanie, pisanie i podróżowanie, również mnie pociągaja. Jestem (połowicznie) nomadem i żyję gdzieś pomiędzy Chamonix, Tromsø i Pirenejami. Swoje życie spędzam na dążeniu i walce o marzenia.
Tekst przetłumaczony przez WK, źródło: <klik>
Tymi słowami Jornet zarysował swój obraz w moim umyśle, jednak w chwili, w której zaczęłam czytać, zrozumiałam, że nie oddają go one nawet w jednej dziesiątej. Jak wiele innych książek "Niewidzialne granice" to swego rodzaju spowiedź, próba rozliczenia się z przeszłością i pewna droga, którą pokonuje człowiek, by osiągnąć wewnętrzną harmonię.
Kilian Jornet w przejmujący sposób, naprawdę prostymi słowami, ale z wielkim bólem opisuje swoje błędy i marzenia, które pozostały już za nim, w miejscu zwanym przeszłością.
Góry nie chcą doprowadzić cię do ani do śmiechu, ani do płaczu, nie przepraszają ani nie gratulują, nie składają kondolencji ani złudnych obietnic. Góry są jak lustra - widzisz w nich samego siebie, takiego jakim jesteś.
Na czynniki proste rozkłada podstawowe pytania: o sens życia, istnienia człowieka, jego wolność i granice oraz pęta, które sami na siebie nakładamy.
To nie jest tylko dziennik, w którym autor próbuje zrozumieć siebie. To także książka, dzięki której my, czytelnicy, stawiamy jeden krok naprzód na drodze pojęcia i akceptacji.
Podczas czytania powracają ważne pytania, odpowiedzi i niewiadome, przed którymi codziennie uciekamy. My, jako ludzie, obywatele, matki, żony, mężowie i bracia.
Nasze lęki, pragnienia i miłości.
Tak, wolność to wybór lin i wspinanie się po nich, i wiedza, jakie konsekwencje przyniesie ich zerwanie, ale także świadomość, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, zdołam dotrzeć na szczyt.
Jornet analizuje fundamentalne wyrażenia. Rozbija i składa, tworząc okrutny, często bolesny obraz, z którym musimy się zmierzyć.
To książka drogowskaz, dzięki której być może niektórzy z nas dość wcześnie zaprzestaną ucieczki, a może nawet zrozumieją siebie, swoją istotę, tego mistycznego ducha, który żyje wewnątrz nas.
Kim jesteś? Co osiągnąłeś?
I w końcu: Co z tego wszystkiego ma jakiekolwiek znaczenie?
Kogo skrzywdziłeś, co porzuciłeś, jakich wyborów dokonałeś.
Do czego dążysz?
Czas został wymyślony przez ludzi chcących wszystko policzyć, ale w rzeczywistości jest przestrzenią, która istnieje między dwiema emocjami.
"Niewidzialne granice" to chłodna opowieść z serca gór, wyprawa na szczyty i podróż w przeszłość i przyszłość, a także walka z teraźniejszością.
To zaskakująca pozycja. Ma bardzo filozoficzny charakter i, choć mi to nie przeszkadzało, w pewnym momencie trochę się zaplątałam. Wymaga czasu, skupienia, ale czyta się bardzo szybko i lekko, mimo trudnych, nurtujących tematów.
Autor w niebywały sposób oddał istotę gór, ich tchnienie i nieokiełznane, stałe piękno. Podróżowałam z nim, ale jednocześnie zgłębiałam swoje wnętrze.
To była wyprawa, której nigdy nie zapomnę.
Strona autora <klik>
Książka przeczytana i zrecenzowana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sine Qua Non.
Dziękuję :)
Recenzja jest w całości moją subiektywną opinią.
Kryśka
0 komentarze:
Prześlij komentarz