Alternatywna wiktoriańska Anglia, czyli 'Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu'

"Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu", Anna Lange

PREMIERA

Nekromanta


Na imię mu Clovis LaFay.
Tak, tak, z tych LaFayów. Tych od mordów, czarnej magii i gadających czaszek.

Urocza rodzina, ale w końcu liczy się człowiek, a nie więzy krwi. Zawsze tak mówią. Do czasu, aż okazuje się, że Clovis jest również nekromantą - człowiekiem, którego profesja budzi nie tyle strach, co dzikie przerażenie. Wtedy widać już tylko powiewające suknie i spadające peruki, gdy śmietanka towarzyska ucieka w popłochu.
Jednak młody LaFay jest oryginałem. Kimś, kto pod przystojnym obliczem kryje dusze poszukiwacza, niezmordowaną ciekawość i uprzejme usposobienie. Obraca się w najróżniejszych kręgach towarzyskich i stąpa pośród trupów, które czekają na ułożenie w szafie. Jego lokaj uważa, że gnębi go młodzieńcza nuda, sam zainteresowany nazywałby to raczej kreatywnym gospodarowaniem czasem. W końcu, co złego jest w rozmowie z duchem, gdy niebo szarzeje na wschodzie? O takiej godzinie zawsze można spotkać ciekawą osobę. Ewentualnie dwie. No! Czasem i ghul się nawinie. 

"Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu" posiada barwne, acz niebyt wielkie grono bohaterów. Każdy z nich równie mocno zapada w pamięć i może poszczycić się emocjami, jakie wywołuje u czytelnika.
O ile powyższy opis czyni Clovisa w oczach przeciętnego czytającego najbardziej atrakcyjna postacią, potrzeba wtrącić, iż jest to wrażenie nie tyle złudne, co mylące.

Młody LaFay został odmalowany najjaskrawszymi kolorami. Jest kimś pełnym sprzeczności, co uwarunkowane jest przynależnością do rodziny - cechuje go niebywała delikatność, taktowność. Można by nawet powiedzieć, że kobieca intuicja w męskim ciele, co pewnie jest naleciałością powstałą w wyniku wpływu jaki miała nań autorka. Jednocześnie potrafi wykazać się tolerancją na czyny nie tylko karalne, ale wręcz nieludzkie, choć często podszyte jest to troską o osoby trzecie.
Wiadomo, że trudno zbudować innych bohaterów bazując na jednej fundamentalnej postaci, zachowując jednocześnie ich indywidualność i nietuzinkowość.
Anna Lange podołała temu zadaniu.
Od razu widać, że bohaterowie, którzy odgrywają w książce równie ważną rolę, co Clovis, jak na przykład John i Alicja Dobsonowie, są jej niezbywalnymi filarami. W pewien sposób ich reakcje, gesty i czyny dostosowane są do działań Clovisa, ale każda podjęta przez nich czynność nosi znamiona ich charakterów. Nie ma tu przypadkowości. Wszystko posiada mocne poparcie w ustalanych na bieżącą faktach.


Nietrudno się więc domyślić, że bohaterowie są nadzwyczaj autentyczni. Autorka otrzymała zadanie skomplikowane, ponieważ konstrukcja ich zachowań musiała być dostosowana nie tylko do osobowości, ale również do zwyczajów wiktoriańskiej Anglii. Ponadto, mogę tylko pochwalić świetne, wyważone odmalowanie strojów, mimiki i osobliwych gestów.


Magiczne akta Scotland Yardu


Słowo oryginalna nie oddałoby tej książki. W przewrotny sposób Anna Lange połączyła magię i wiktoriańską Anglię. Zrobiła to tak gładko, że miejsc szycia szukać na próżno.

Fabułę osadziła w świecie, w którym magia jest czymś normalnym, choć zgodnie ze zwyczajami ówczesnego świata, przeważnie niedostępnym dla kobiet. Na co dzień osoby o potencjale magicznym mijają się na ulicach Londynu z ludźmi nieobdarzonymi. Kinemanci, Piromanci i kilka innych odłamów, w tym Nekormanci, do których należy Clovis LaFay. Wraz z szeroko pojętą magią, czyli glyfami, szkołami, zaklęciami, tajemnymi księgami, autorka wniosła w ten świat również stworzenia magiczne, na przykład ghule.

W tym osobliwym, a jednak sprawnie skonstruowanym świecie rozwija się akcja, której nie powstydziliby się pisarze książek sensacyjnych. Są trupy rozsiane po ulicach Londynu, opuszczone majątki, opętania, a więc i egzorcyzmy, magiczna policja i zamachy na życie i zdrowie naszych bohaterów.
Uderzenia adrenaliny przemieszane zostały z codziennym życiem, co pozwala nam jeszcze wyraźniej odczuć klimat wiktoriańskiej Anglii w 1873 roku.



Szeroki odbiór


Mogę powiedzieć, że autorce udało się napisać książkę, która znajdzie szerokie grono odbiorców. Odnajdą się w niej nie tylko zapaleni miłośnicy fantastyki, ale również kobiety gustujące w romansach osadzonych w alternatywnych realiach. Wzrastające pomiędzy Clovisem a Alicją uczucie nie jest ostentacyjnie - musiało mieścić się w ramach jakie narzuca klimat powieści - ale na pewno cieszy oko i duszę.


Potknięcie


Jedynym mankamentem, który znalazłam i nie mogę zignorować, są ostatnie strony książki i brak konsekwencji w budowaniu postaci Clovisa. Jego niepewność względem rodziny i zbyt częste poruszenie tej kwestii, uplasowało go na granicy, za którą do szerokiego wachlarza cech dodałabym również 'dramatyzm na wyrost'. Jednak zanim linia została przekroczona, książka się skończyła. 
Kilka ostatnich stron. Naprawdę nic więcej, więc nie czujcie się zniechęceni. Szkoda by było takiej dobrej książki. 

Prócz walorów czysto czytelniczych, książka cieszy również oko. Okładka w pełni oddaje specyfikę książki.


"Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu" - książka, którą mogę polecić z czystym sercem i sumieniem. Z pewnością, że lektura znajdzie swoich fanów.

Ciekawostka: "Anna Lange" to pseudonim. Autorką jest doktor habilitowana w dziedzinie chemii zatrudniona  na stanowisku profesora nadzwyczajnego na jednej z warszawskich uczelni wyższych. 


Fragment książki

Książka przeczytana i zrecenzowana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sine Qua Non. 
Dziękuję :)

Recenzja jest w całości moją subiektywną opinią.


Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top