Dla fanów, czyli 'The Change'

"The Change", Teyla Branton


Ostatnio obijałam się po internecie i tak się obijając znalazłam pewną stronę. Napiszę o niej w przyszłym Blogger Kitchen, ale jakoś tak po sznurku trafiłam na darmowe ebooki na Amazon.com. W ten sposób stałam się dumną właścicielką "The Change". Jak tylko okładka zamigotała na moim Kindle, rzuciłam się do czytania. Zobaczyłam rekomendację jednej z moich ulubionych autorek i wiedziałam. Po prostu wiedziałam, że będę zadowolona.

Plot


Już od pierwszych stron autorka nadaje tempo, które utrzymuje się przez resztę powieści. Zaczynamy z przytupem. Wypadek samochodowy, spalone ciała, krew na ulicy i nadchodząca śmierć. Jednak, co było do przewidzenia, nasza bohaterka - Erin - przeżyje, i to w jakim stylu!

Nie zostanie przemieniona w wampira, nie stanie się partnerką wilkołaka - o nie, próbujcie dalej. Erin posiada w swoim ciele gen. Gen skrajnie recesywny, który sprawia, że dziewczyna jest w stanie uleczyć niemal wszystkie możliwe obrażenia. Nie staje się nieśmiertelna, ale zostaje jedną z Unbounded.

Dziewczyna wkracza w świat krwawej i bezpardonowej wojny pomiędzy dwoma ugrupowaniami - tymi złymi - Emporium - i tymi dobrymi - Renegades. Nie widzę sensu tłumaczenia tych słów - czasami niektóre wyrażenia najlepiej brzmią w języku docelowym.

Erin zostaje wciągnięta w świat, którego nie zna, w wojnę, którą nie do końća rozumie, w relacje, które zagrażają jej zdrowiu psychicznemu, przed którym nie wie jak się bronić. Jej rodzina staje się mimowolną ofiarą. Przyjaciele obracają się przeciwko sobie, zdrajcy wcale nie są zdrajcami, a nienawiść paradoksalnie kryje w sobie coś więcej. Za wszystkim stoi historia, niewypowiedziane słowa.

Przewidywalność?


Nie będę kłamać, że byłam zaskoczona drogą, jaka wybrała autorka. Przeczytałam już tyle książek paranormal romance, fantasy i urban fantasy, że bardzo trudno mnie zaskoczyć, choć niezmiennie czerpię przyjemność z samej czynności, jaką jest czytanie.

Obiektywnie patrząc, kiedy już zdecyduję się na zdjęcie klapek zachwytu, że w końcu znalazłam godne czytania urban fantasy, książka jest dobra, ale plasuje się gdzieś po środku skali. Trochę przewidywalna, lekko naiwna, choć z niezaprzeczalnym magnetyzmem. Dobrze poprowadzona akcja i zakończenie, które zwiastuje ciekawą kontynuację.

Nie jestem do końca przekonana co do umiejętności jakimi autorka obdarzyła bohaterów, ale śmiało mogę rzec, że postawiła na oryginalność. Stworzyła trzy główne filary - fizyczny, umysłowy i manualny, od których odchodzą liczne odgałęzienia, jakby specjalizacje. Ritter na przykład - którego obecność zwiastuje rozwijający się powoli romans - jest urodzonym wojownikiem, a Laurence posiada znakomite i nie do końca odkryte umiejętności lecznicze.

Branton szła op wyznaczonej wcześniej linii. Nawet na chwilę nie zboczyła z toru, za co ją podziwiam, choć może właśnie improwizacji, niewielkiej ilości luzu zabrakło, by książka wzbiła się o poziom wyżej. Tego się już nie dowiem, ale z tym, co wiem i czego doświadczyłam, mogę polecić "The Change" wszystkim maniakom fantastyki z nutką adrenaliny i lekkim romantycznym tłem. 




Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top