Wywiad z Anną "Wilczo Głodną" Gruszczyńską - autorką książki "To nie jest dieta"
Mam nadzieję, że pytania Was zmobilizują i przybliżą postać autorki, która jest nie tylko przemiłą osobą, ale również pomysłową!
K - Kryśka
W - Anna "Wilczo Głodna" Gruszczyńska
K: Może dość banalne, ale bardzo ważne pytanie. Co Panią zainspirowało? Co było impulsem, który zmobilizował i dodał energii? (Po cichu mam nadzieję, że jednym z bodźców była czekolada).
W: To jest śmieszna historia. Pomysł na książkę spłynął na mnie pod
prysznicem, jak w sumie wszystkie najlepsze pomysły. Od razu miałam w głowie
gotowy cały koncept. Wystarczyło usiąść i go z tej głowy przepisać. Serio
K: Już na okładce możemy przeczytać, że jest
pani „Wilczo Głodna”. Znam to uczucie, w końcu kto nie kocha jedzenia, ale może
przybliży nam Pani swoją dietę? Mam nadzieję, że podobnie jak w mojej od czasu
do czasu pojawiają się w niej słodkości i niedobre, mające zły PR Chipsy.
W: „Wilczo Głodna” to nazwa mojego bloga. Zaczynałam od tego, że pisałam o
zaburzeniach odżywiania, na które sama cierpiałam przez połowę życia.
Wilczy
głód to nic innego jak uzależnienie od jedzenia – wiem, brzmi
nieprawdopodobnie, ale boryka się z tym bardzo wiele osób. Jedzą nie po to, aby
zaspokoić głód, ale by poczuć się lepiej. W efekcie jedzą dużo za dużo,
nieodpowiednio, destrukcyjnie. I oczywiście, zamiast rozwiązać tym wszystkie
swoje problemy, popadają w niskie poczucie własnej wartości, problemy
zdrowotne.
To spotkało też mnie. Zapadłam na bulimię. Bardzo ciężko się z tego
wygrzebać.
Przeszłam długą drogę i jeżeli chodzi o słodycze – wybieram teraz tylko
te naturalne lub zrobione w domu. Nie chcę już żadnej chemii w swoim
organizmie. I tak wyrządziłam mu sporo krzywdy.
Wywiad Anny Gruszczyńskiej z Anną Piątkowską z magazynu "Styl" |
K: Z każdej strony książki bije
niezaprzeczalna pozytywna energia. Zastanawiałam się, tak dobrze nam ją Pani
przesyła, więc kto podarował ją Pani, gdy trwała walka z zaburzeniami
odżywiania? W tej chwili na pewno wiele chorych dziewcząt zadaje sobie to samo
pytanie. Jeżeli książka nie wystarcza… kiedy nasz strach jest zbyt duży, a
samoocena zbyt niska, do kogo się zwrócić? Pedagog szkolny, mama? Jak
zasygnalizować problem, ponieważ, wydaje mi się, że właśnie nadanie mu kształtu
i realności, jest najtrudniejsze.
W: Tak to już jest, że nie możemy dać czegoś, czego sami nie mamy. Tę
energię wzięłam sama. Otworzyłam szeroko oczy i zamiast ciągle patrzeć w
lusterko i w talerz, rozejrzałam się po świecie. Zobaczyłam jak jest piękny,
jak wiele mam możliwości, co tak naprawdę mogę zrobić ze swoim życiem. To
zrodziło we mnie ogromne poczucie wdzięczności, a ona tę właśnie energię.
Moja najnowsza książka nie ma na celu leczenia z zaburzeń odżywiania. Tam
nie ma ani słowa o tym. Jest za to dużo o tym, jak mądrze i rozsądnie zadbać o
siebie. Wtedy żadne zaburzenia ci nie grożą.
Jeżeli natomiast zauważysz u siebie niepokojące objawy – strach przed
jedzeniem, napięcie i smutek z nim związane, porozmawiaj z zaufanym dorosłym.
Najgorsze, to zostać z tym sama.
Facebook - bądź na bieżąco! |
K: „To nie jest dieta” to rewolucyjna
pozycja. Nigdy nie słyszałam o takiej książce i muszę przyznać, że, faktycznie,nie
ma tam słowa, które sugerowałoby restrykcyjne diety. Jednak właśnie o nie chcę
zapytać. Które uważa Pani za najbardziej wyniszczające i co zasugerowała,
poradziłaby Pani nastolatkom, które pragną szybkich (wręcz natychmiastowych)
efektów przy minimalnej pracy.
W: Każda restrykcyjna dieta jest szkodliwa i po prostu głupia. Jest to
najlepszy sposób na rozregulowanie swojego organizmu i, jeżeli masz szczęście,
zakończonego „tylko” efektem jojo.
Ludziom pragnącym natychmiastowych efektów, pragnę powiedzieć, że każdy
sukces ma swoją cenę (czas, wysiłek, poświęcenie). Trzeba ją zapłacić co do
grosza i nie da się tego zrobić w fałszywej walucie.
K: Jak pisałam w postach, uczy Pani
odpowiedzialności za własne ciało i samoświadomości. Motywuje Pani, ale nie
jest to agresywne, czy nachalne. Wszystko ma wypływać z naszej determinacji i
samozaparcia. Co, jeśli po zakończeniu Wyzwania, tracimy zapał? Jak ponownie
się zmotywować? Jak radziła sobie pani z tak zwanymi „dołkami” w chwili powrotu
do zdrowia i teraz, gdy codziennie dba Pani o swoje ciało?
W: Mam na to jeden sposób: Żyć tylko dniem dzisiejszym. Nie chce mi się
ćwiczyć? Ależ to tylko 30 min -1/48 dnia. No, chyba na taki wysiłek mnie stać.
Nigdy nie myślę w perspektywie „już na zawsze”, albo „już nigdy”. Nie.
Tylko dzisiaj się poruszam, tylko dzisiaj nie zjem tych chipsów ;)
K: Nurtuje mnie pewna kwestia. Czy
pomysł spersonalizowania Potworów był Pani? Nazwy są komiczne, ale muszę przyznać,
że walka z nimi jest o wiele łatwiejsza, gdy mają twarze i mogę na nie,
wewnątrz siebie, nakrzyczeć.
W: Tak, jest to mój autorski pomysł. Ten sam zabieg zastosowałam na moim
blogu. Zaburzenia odżywiania nazywam Wilkiem. Taka personifikacja pomaga
poradzić sobie z problemem.
Kliknij w obrazek - skocz na bloga Wilczo Głodnej! |
K: Czy książka była dla Pani tylko kolejnym krokiem w walce,
którą podjęła Pani z Potworami? Czy może jest to pierwszy tak poważny ruch,
który wykonała Pani w stronę pomocy całej rzeszy nastolatek i dorosłych kobiet?
W: Moje największe potwory już dawno zostały pokonane. Teraz skupiam się na
tym, aby na świecie nie rodziły się nowe. Na przykład w głowach młodych Polek.
I tym mocnym akcentem - kończymy!
Instagram Anny "Wilczo Głodnej" Gruszczyńskiej |
Zdjęcia pochodzą z profilu autorki na FB, link w poście.
Kryśka
0 komentarze:
Prześlij komentarz