Gruzińska czekolada, czyli 'Ósme życie (dla Brilki)'

"Ósme życie (dla Brilki)", Nino Haratischwili


Ty jesteś nitką, ja jestem nitką, razem stanowimy mały ozdobnik, a z wieloma innymi nitkami tworzymy wzór. Każda nitka jest inna, innej grubości i innego koloru. Trudno objąć wzrokiem cały wzór, ale kiedy patrzy się jednocześnie na wszystkie nici, wtedy ukazują się fantastyczne rzeczy.

Bohaterowie


Trudno rozgraniczyć tych ważniejszych i mniej ważnych, ponieważ każdy z nich jest osobną nitką, razem tworzą wzór, a łączące się pokolenia czynią płótno wyjątkowym.
Jedynym i niezmiennym pozostaje narratorka, którą jest Nica - ciocia Brilki, córka Elene, wnuczka Kostii, prawnuczka Stazji i w końcu praprawnuczka fabrykanta czekolady. 
Ponieważ, jak wiele podobnych historii, i ta zaczęła się od słodyczy życia, która mami i zwodzi.
Historia rodu Jaszich to barwna tkanina, pełna tragedii, łez, poświęcenia i małych radości. Naznaczona wojną, rozrywana przez ustrój, splamiona ideologią.

Fabrykant czekolady, mimo słodkości, które produkował, był również człowiekiem zamkniętym w sobie. Pełnym dystansu do otoczenia, bardziej zakochanym w pracy i idei pieniądza niż w swojej żonie.
Na barkach dźwigał odpowiedzialność za rodzinę, fabrykę, nadchodzące życie, ale również ciężar mniej prozaiczny. Bardziej okrutny. Winę i śmierć. 

W osnowie chłodu dorastały dwie z czterech córek fabrykanta czekolady - Lida i Meri. Choć w naszej historii nie odgrywają ważniejszej roli, to są przypomnieniem. Niczym lekkie migawki przeszłości, która odeszła bezpowrotnie. W gorącej miłości nawróconego ojca dorastały natomiast dwie najmłodsze pociechy - Stazja i Kristine.

To od nich, tak naprawdę, zaczyna się podróż przez lata, stracone serca i wyprute wnętrzności.
Czy nie powinno się przychodzić na ten świat dwa, trzy, cztery, nieskończoną ilość razy, żeby móc zrealizować wszystkie swoje pragnienia? Wykorzystać wszystkie możliwości?
Obie dziewczęta olśniewały, choć to Kristine wyróżniała się urodą tak ostrą i nieziemską, że przyciągała uwagę obojga płci. Stazja cechowała się raczej uporem, marzycielstwem, pewną dzikością, której nie sposób było okiełznać.
Obie zostały zaślubione wysoko postawionym mężczyznom. 

Co spotkało te dwie kobiety? Dlaczego jedna wydała na świat dwójkę potomstwa i okryła się oschłością niczym peleryną, a druga z przeżartą kwasem twarzą i ciałem bogini ponownie zawitała do rezydencji Małego Wielkiego Człowieka?
Czemu obie utraciły ślad niewinności?
Co splątało ich ścieżki, zwiodło na manowce i odarło ze złudzeń?
– Ktoś musi kłaść głowę pod topór, żeby inni dalej mogli świętować.
Marzenia są jak najpospolitsze z kwiatów - rodzą się gęsto i umierają szybko. Dlatego, gdy tylko stare mrzonki sióstr ustąpiły młodszym, dzieci czerwonego porucznika i Stazji - Kitty i Kostia - wkroczyły w dorosłość.

Jedno porwały idee.
Drugie oddało duszę, serce i, jak się okazało, również ciało (wraz z rodzącym się życiem).
Rodzeństwo podzieliła przeszłość, nadszarpnięta teraźniejszość i niepewna przyszłość.
Dziewczynka przebyła długą drogę od kochanki zdrajcy, przez skazaną na śmierć, do sławnej piosenkarki.
Chłopak, który raz pokochał, poświęcił się idei, ponieważ nawet najpiękniejszy sen jest tylko i wyłącznie snem. 

Ludzie ważni dla młodych odeszli kręcąc zawiłe wzory na płótnie tej historii. Wyszywając tragizm chwili i ulotność uczucia.

Kolejną nitką okazała się Elene, matka Nici, rozczarowanie swego ojca, babka Brilki, dla której powstała ta historia. 
Od jej gwałtownego telefonu, przerwanej chwili samotności i samowolnej podróży Brilki do Wiednia, rozpoczyna się książka, którą cechują "epicki rozmach, pełnokrwiści bohaterowie, wielkie namiętności i cudowny, plastyczny styl".

W obliczu tak epickiej powieści i szeroko zakrojonego spectrum bohaterów trudno nie wspomnieć o postaciach, które odegrały nie mniej ważną rolę, ale ich nazwisko nie brzmiało Jaszi.
Świat tańczył swój obłędny taniec. Rytm podawały szkielety pod ziemią. Rosły tylko czarne róże. Wszystkie drogi wydawały się chwiejnymi wiszącymi mostami, które w każdej chwili mogą się zerwać. Nawet śnieg miał niebieskawy odcień. Niebo było jak przedziurawione. Na horyzoncie widniały jakby otwory po pociskach, a znużone słońce nie dawało ciepła. Drzewa umawiały się z sobą szeptem i wieszały wzajemnie na swych konarach. Ptaki spadały z nieba, bo patrząc na taniec ziemi, zapominały, jak się lata, a dzieci w mgnieniu oka stawały się dorosłe i zaczynały czyścić karabiny. Łzy były cenne i rzadkie. Tylko wykrzywione twarze były za darmo.
Czekolada stała się jedynie wspomnieniem z innej epoki, bez czekolady zapominało się słodycz, bez słodyczy zapominało się dzieciństwo, bez dzieciństwa zapominało się początek, a bez początku nie rozpoznawało się końca.
Pośród dobrze znane nam sploty igła wiedzie Andro, którego matką była Sopio. Jedyną zbrodnią tych dwojga, tak miłych sercu dam tej książki, było pragnienie wolności, chęć poznania i wiara, że zmiana jest na wyciągnięcie ręki.
Kobietą, która wzburzyła zawiłą sieć, związała losy Mariam i Kostii, rozerwała serce młodego chłopca i podarowała młodej dziewczynie przyszłość, była Ida. Kochanka pianina, miłośniczka muzyki, niema ofiara miłości i wojny.

Jak wiele było postaci, które poruszyły serce. Ile wspomnień, które powróciły do życia. Ogrom historii spisany na kartach papieru - materiału najbardziej wytrzymałego ze wszystkich.
Zdolnego udźwignąć miłość, zdradę, kochanków i gwałt. Gotowego do walki z Generalissimusem i Małym Wielkim Człowiekiem. Przejmującego w literach ideologię, wojny i masowe morderstwa. 

Europa XX wieku


Historia jest tutaj podstawą, której nie sposób ominąć. Bez faktów, pewnych nazwisk, cytatów i wydarzeń politycznych książka nie byłaby spójna. 
Autentyczności nadaje nie tylko rozmach, z jakim napisano "Ósme życie", ale również styl autorki, która w niebanalny sposób przekazuje nam to, czego uczyliśmy się w szkole. Daty, nazwiska... ujęte w klamry, trzymające się ustalonej struktury, mające wyznaczony cel, będące tłem i nie wykraczające poza swoją funkcję. 
Jak ważne jest zachowanie proporcji. 
Nino Haratischwili pokazuje, że historia może odgrywać znaczącą rolę w życiu bohaterów, ale nie dominować i nie męczyć.
Okrucieństwo, miliony ginące od kul i głodu, poświęcenie, władza w rękach tyranów - historia naszego świata w dłoniach autorki nabrała kolorytu powieści. Stała się półprzeźroczysta - widzimy prawdę, uczymy się jej, ale jednocześnie nie uderza nas ona tak bardzo, nie ranią ostre odłamki i statystyki.
Dystansujemy się od ran, które w sercach wielu wciąż są świeże.
Miłość była sączącą się powoli trucizną, była podstępna i fałszywa, była zasłoną rzuconą na nędzę świata, była lepka i ciężka, miłość była lustrem, w którym można było zobaczyć, kim się nie było, miłość była zjawą, która dawała nadzieję temu, komu jej od dawna brakowało, była schronieniem, gdy chciało się znaleźć ucieczkę, a znajdowało tylko siebie samego, była niejasnym wspomnieniem innej miłości, możliwością ratunku podobną na końcu do bezlitosnego ciosu, była wojną bez zwycięzców, cennym klejnotem pośród rozbitych skorup, o które się kaleczyło, tak, w tamtym czasie miłość tym właśnie była, Brilko.
"Ósme życie (dla Brilki)" to książka, która wykracza trochę dalej. Robi krok będący już poza granicą. To nie są tylko słowa i litery układające się w zdania. To pociągnięcia pędzlem, subtelne ruchy igłą, delikatna gra światła i życia.

Wspaniała powieść o bezbronności ludzkiej duszy wobec ogromu świata. O gorącej czekoladzie, która niosła zgubę tym największym i tym maluczkim. O wojnie toczonej pomiędzy narodami, w naszych sercach i umysłach.

Wszyscy jesteśmy nićmi, pokolenia tworzą obrazy, razem przyczyniamy się do powstania płótna nieskończenie idealnego - o tym, co było, jest i dopiero wyłania się spośród wystrzępionych końców.
Historie nakładają się, zachodzą na siebie, są z sobą zrośnięte, a ja próbuję rozsupłać ten kłąb, bo przecież rzeczy trzeba opowiadać po kolei. Nie da się ująć w słowa jednoczesności świata.
Kryśka

Wywiad autorki <klik>

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top