...wierność i uczciwość małżeńską..., czyli 'I obiecuję ci miłość...'

"I obiecuję Ci miłość...", Marta W. Staniszewska

PRZEDPREMIEROWO

Zastanawiałam się ostatnio, czy istnieje coś takiego jak "przesyt romansowy". Doszłam do wniosku, że TAK, ponieważ powiedzenie: co za dużo, to niezdrowo odnosi się do wszystkiego. Dlatego podeszłam do "I obiecuję ci miłość..." z dużym dystansem.

Dokładnie wiem, czego oczekuję po romansach i mniej więcej orientuję się, czego mogę spodziewać się po polskich autorkach. Nie miałam wielkich nadziei, ponieważ zawsze bardziej trafiały do mnie lektury zagraniczne, tymczasem...

Delikatna


Iza jest szczęśliwą mężatką. Przynajmniej tak widzą to postronni. Ci, którzy mają do czynienia z małżeństwem, wiedzą, że Tomasz - jej mąż - jest najgorszym typem despoty. Kontroluje każdy jej ruch, tłamsi okrutnymi słowami i wykorzystuje wrodzoną dobroć. Kobieta została wychowana w duchu starych zasad, więc przeciwstawienie się mężowi jest nie do pomyślenia.
Wincent to typowy lekkoduch. Ma nieprzebrane ilości kochanek, zatargi z alkoholem i prowadzi interesy o wątpliwej reputacji. Tak mówią ludzie. Jego przyjaciele. Postronni. Czyli wszyscy, którzy nie powinni mieć w tej materii nic do powiedzenia.
Dwójka ludzi. Okrutna tajemnica. Na nowo rozpalone pożądanie.

U bohaterek poszukuję cech, które pozwolą im zawalczyć o siebie. Dadzą siłę i determinację. Wydobędą z największej opresji. Iza w żaden sposób nie wpisuje się w szablon, który aprobuję i uwielbiam. Nie posiada przymiotów, które wywołałyby w mojej duszy powiew szacunku, a jednak...
Nieważne jak dokładnie się jej przyglądałam, ilu testom ją poddałam... ona wciąż pozostawała osobą, z którą z chęcią nawiązałabym dialog. Więcej! Przekonała mnie do siebie. 
Iza jest delikatna, drobna i wbrew schematom duszę również ma niepewną i bezbronną. Nie dąży do konfrontacji, ale podejmuje próby obrony. Kiedy w coś wierzy - walczy o to. Nie agresywnie i wulgarnie, ale z uprzejmością i elegancją. Ta kobieta całą sobą przedstawia obraz damy. Autorce udało się stworzyć postać, która zachowała subtelny sznyt, wrodzoną kruchość, a jednocześnie nie obrała roli 'wiecznej ofiary' i 'sieroty'. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że Iza łączy w sobie autentyczność i baśniowość. Posiada przymioty bajkowej księżniczki, ale z racji, że żyje prawdziwym życiem, musi walczyć, bronić się i przede wszystkim konfrontować - nie tyko z ludźmi, również z prawdą.



Wincent jest typowym facetem, którego pragnie każda z nas. Wysoki, wykształcony, umięśniony, wysportowany, elokwentny, z żyłką do interesów, z humorem, bogaty, z pięknym uśmiechem i hipnotyzującymi oczami... mam wymieniać dalej? Jest rycerzem na białym koniu, w lśniącej zbroi, w której - w miejscu serca - posiada wyrwę.
Budowa bohatera, który dorówna kobiecym wyobrażeniom, zahipnotyzuje, a jednocześnie odsłoni rany i przyzna się do ludzkiej bezsilności, który zeskoczy z konia i z bólu ran klęknie na ziemi - to sztuka. Szczególnie u polskich autorek, które dziwnym trafem decydują się często na infantylny styl i ciosane postacie.

Rycerz jest wspaniałym kontrastem wobec Tomasza, czyli męża Izy. On zdecydowanie odgrywa rolę złego charakteru, ale nie dajcie się zwieść, ponieważ autorka zastosowała zabieg, który po prostu wybija książkę ponad inne. W Tomku, pod zepsuciem i pogardą dla świata, odnalazłam biedne, skrzywdzone, przestraszone dziecko. Schowane w dorosłym człowieku, mocno trzymające wiedzę, że nie ma dla niego ratunku, nie może się zmienić, nie ma wyboru. Ktoś musi grać rolę 'tego złego'.

Czy muszę dodawać zdanie, że postaciom nie mam nic do zarzucenia? Chciałabym tylko, by autorka rozwinęła wątek brata Izy, ale wierzę, że dostaniemy to w następnych książkach.


Życie


Wiecie jak nie cierpię trójkątów miłosnych? Na pewno. Po prostu ich nienawidzę, dlatego odetchnęłam z ulgą, gdy odkryłam, że tutaj taki temat nie został nawet poruszony. 
Nie obawiajcie się! 
Iza porzuca męża - sami pewnie już dawno to odkryliście - ale dzięki sprytnie prowadzonej akcji nie będzie się miotać pomiędzy dwoma mężczyznami. 
Nie będzie długich, smętnych monologów pełnych czarnych myśli. 
Porzuca i już. 
Żadna kobieta nie jest w stanie tolerować czynu, którego dopuścił się Tomasz. Żadna z nas. Bardzo spodobała mi się droga, jaką obrała autorka, by wyplątać Izę z tej toksycznej relacji. Sprawnie i bez melodramatów.


Subtelnie


Subtelna ja nie jestem na pewno, ale sposób w jaki płynęła narracja w książce - zdecydowanie.
Narracja trzecioosobowa w romansach spotykana jest rzadko. Nawet bardzo rzadko, a szkoda. Jeżeli autor wie, co chce napisać, uda mu się to z każdego punktu widzenia. Narrator wszechwiedzący ma wielką moc, ponieważ mógłby wszystko do razu wyjawić, ale on jak najlepszy gawędziarz prowadzi nas przez fabułę i myśli bohaterów. Cechuje go obiektywizm, co pozwala zachować równowagę i temperuje rozbuchane emocje bohaterów.
Zachowanie dystansu w tym gatunku jest wskazane. Pozwala czytelnikowi lepiej wcielić się w sytuacje postaci, zachwycić się powieścią, a jednocześnie nie udusić się pod naporem uczuć, których na pęczki w romansach.
Czyta się o wiele płynniej i wygodniej - przynajmniej mi. Ponadto, możliwość wglądu w myśli Wincenta wywoływała w mojej piersi ciepło i pewien osobliwy ucisk. Chyba się zakochałam, moje drogie.

Czytanie "I obiecuję ci miłość..." to jak słuchanie najpiękniejszej piosenki z możliwych. Lirycznej, delikatnej, subtelnej. Nienachalnej. Mającej osobliwą zdolność do kojenia duszy. 

Współczesna baśń w sugestywnej okładce.

Jak napisała Kasik - "wszystkie romantyczne dusze będą [nią] zachwycone". Gdzieś głęboko w sobie jestem romantyczną duszą. Gdzieś bardzo głęboko. Ukrywam to. Ale nawet ja nie mogłam oprzeć się liryczności tej książki.

Książka przeczytana i zrecenzowana dzięki uprzejmości autorki
Dziękuję :)
Recenzja jest w całości moją subiektywną opinią.




Premiera: 15 wrzesień 2016

Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top