Być fit z boczkiem na talerzu, czyli 'Lardżelka'

"Lardżelka", Wanda Szymanowska


Gdyby tak 
Zanurzyć się
w boczkową toń
i pierogów posłyszeć zew
kim byśmy byli
toczące się kule
dwie małe nóżki 
sterczące w górę
kolorowe oczęta
pośród pucułowatych policzków
spłaszczony wałeczek
gdzieś pośród ścisku
Lardżelkę ma każdy z nas
w sobie
na wierzchu
ukrytą
co zowie się nazwą kwiecistą
Szepcze do ucha
Kusi podpuchą
Wrzeszczy o więcej
Gdy nie ma pieniędzy
Tłuściutkie palce liczą złotówki
na małą kremówkę odliczają groszówki

Walka się toczy
Giną komórki
Tłuszcz spada, tłuszcz wraca
płacze wysiłkiem 
Nurza się w cukrze
I endorfinie

Larżdzelka woła
Nikt jej nie słyszy
Bo więcej ciałka 
oznacza ciszę

"Lardżelka" to bardzo specyficzna lektura. Miesza się w niej zrozumienie, subtelne potępienie, skarga i walka o siebie. Zofia - główna bohaterka - przynależy do grupy ludzi cierpiących na chorobliwa otyłość. Mając grubo ponad setkę, toczy się z kąta w kąt, bojąc się kontaktu z ludźmi, zabiegając o grosiki uwagi i zajadając smutek. Aż przychodzi ten moment, który zazwyczaj każdą z nas rzuca w wir działań. Zmian. Siły i wytrwałości.
Zofia zostaje porzucona. Jak papierek po chrupiącym Rafaello zostawiona gdzieś pomiędzy łazienką a salonem, w czarnej sukience i szpileczkach.
Postanawia się zmienić. Ponownie poczuć się dobrze w swoim ciele.
Rozpoczyna walkę.

Trudne, łomoczące kroki


Właśnie o tej walce muszę się rozpisać, ponieważ zawiera ona w sobie wszystkie aspekty kobiecego światopoglądu i ludzkiej natury. Zofia jest jedną z tych osób, które chcąc schudnąć zabierają się do tego, ujmę to delikatnie, "od dupy strony". Nie wie, co to indeks glikemiczny, nie wie, że dieta to tylko trzydzieści procent sukcesu. Nie zdaje sobie sprawy, że małe kroczki to droga do sukcesu, a dieta przede wszystkim powinna być zbilansowana i zdrowa. Że nie ma szlaków na skróty w walce o lepszą siebie.
Ten pochód drobnych grzeszków, potknięć i małych wygranych przypomina nam, że znajdowałyśmy się, w pewnym momencie życia, w takiej samej sytuacji. Pragnęłyśmy zmian, bojąc się cudzych rad, sięgając w odmęty internetu i tak naprawdę nie wiedząc, z której strony chwycić jeża zwanego potocznie zmianami..

Zazwyczaj po uroczym szukaniu drogi, gdy łamiemy szpilki, uderzamy w ściany i odbijamy się od niemożliwych celów, następuje olśnienie. Chwila, w której dowiadujemy się, że ktoś może podpowiedzieć nam, jak żyć zdrowo. 
Zofia wyjeżdża, by uczestniczyć w projekcie "Lardżelka". Turnus trwa kilka tygodni, podczas których uczestniczy uczą się dbać o siebie, a jednocześnie kontrolować swoje czyny, ponieważ najtrudniejsze jest zawsze pokonanie własnych słabości. Zakuć w ciężkie kajdany przekąski i słodkie grzeszki, nie jest łatwo. To mozolna praca i musimy być przygotowani na przegraną, chociażby chwilową.
Odpieranie pokus, ćwiczenia, odpowiednia dieta, wiedza o ciele i układzie pokarmowym - tego wszystkiego uczy się Zofia. I chudnie. Traci kolejne kilogramy z triumfalnym piskiem. Razem z nią piszczymy i my, ponieważ Szymanowska ma to do siebie, że z jej bohaterami możemy się utożsamiać. Nie trudno wcielić się w rolę Zofii, ponieważ jej waga to tylko numerek, a my rzadko kiedy jesteśmy ze swojego obecnego stanu całkowicie zadowolone. Zawsze poszukujemy rozwiązań, zmian, rewolucji. "Lardżelka" uczy jak poczynić pierwszy krok.

Jednocześnie musimy zrozumieć, że chudnięcie, szczególnie przy tak dużej wadze, to walka rozłożona na kilka miesięcy. Razem z nią przychodzą chwile zawahania i słabości, ale również głośne triumfy. To długa droga, którą przebywamy wraz z Zofią. 

Na uwagę zasługuje również zmiana jaka zachodzi w otoczeniu bohaterki, jak i u niej samej. 
Zofia od początku przyznaje, że zrzucić wagę chce, i to bardzo, ale nie wie, jak się do tego zabrać. Ulega nagłym napadom głodu, nie potrafi kontrolować swojego ciała... jednocześnie nie robi nic, do czasu przełomu, by ówczesny stan zmienić. Wpada w błędne koło utyskiwań i smutku. By się z niego wyrwać potrzebuje mocnego impulsu. Największym przeciwnikiem bohaterki nie jest jednak ona sama, ale otoczenie, które nie potrafi ustosunkować się do jej wagi. Jest w jakiś sposób wykluczona, stanowi jednostkę w grupie osób szczupłych, w czasach, gdy lansowane są takie a nie inne ideały.
Czy jest gorzej traktowana? I to jak! Czasami twarzą w twarz mierzy się z wrogością, chwilami musi znosić ciche docinki i komentarze. Zwykle jednak jest po prostu jak powietrze. Mijana, ignorowana - nieważne jakie wartości i umiejętności sobą przedstawia.
Wszystko zmienia się w chwili, gdy Zofia zmienia wygląd i wagę, ale nie tylko dlatego. Przede wszystkim nabywa pewności siebie.
I to pozwala jej wyróżnić się z tłumu, choć wciąż nie nosi rozmiaru 0.

Zrozummy się


Wanda Szymanowska nie stworzyła książki promującej otyłość czy nadwagę. Jasno potępiła celowe zagrażanie swojemu zdrowiu. Równocześnie udało się jej pokazać, że ludzie borykający się z problemem wagi, nieważne jak niewielkim, potrzebują wsparcia i pomocy. Słowa otuchy. Że nie chcemy słuchać, gdy mówią, że powoli zmieniają się na lepsze. Wolimy widzieć szybkie efekty. Nie liczy się dla nas dusza. Uogólniam, ale taki jest przekaz. Dla wielu nie liczą się zamiary i plany. By zaistnieć potrzebny jest przede wszystkim odpowiedni wygląd, dopiero potem wiedza. Jeżeli nie jesteś reprezentacyjna, nie możesz się rozwijać, chyba że błyszczysz ponadprzeciętną inteligencją.

Szymanowska w humorystyczny sposób przedstawiła ludzi otyłych, ich drogę po zdrowie i samoakceptację, a również reakcje otoczenia i ludzkie, jakże niezmienne, zachowania.
"Lardżelka", mimo niewielkiej objętości, jest książką wartą uwagi. Lekką, a zarazem niosącą konkretny przekaz.

Książka przeczytana i zrecenzowana dzięki uprzejmości autorki
Dziękuję :)
Recenzja jest w całości moją subiektywną opinią.

Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top