Wachlarz możliwości, czyli 'Tajemniczy zapach szczęścia'

"Tajemniczy zapach szczęścia", Aneta Jaroszczak


Trudno recenzować takie książki. To po prostu wyzwanie, by pozostać zdystansowanym, a jednocześnie napisać coś subiektywnego i prawdziwego - wartościowego dla czytelników.
"Tajemniczy zapach szczęścia" doczekał się już kilku recenzji, które nie nastawiały optymistycznie. Powiem więcej, wręcz przestrzegały przed książką.


Okładka prawdę ci powie?


Zignorować ten obnażony biust jest bardzo ciężko. Dodatkowo, sugestywne osiemnaście nie pozostawia złudzeń, co do treści książki. Przynajmniej tak sądziłam. Do czasu, gdy zaczęłam czytać i zderzyłam się z twardą rzeczywistością. Faktami, których nie mogłam zignorować. 

Ponownie zostałam oszukana przez okładkę.

Główna bohaterka, której to w zamyśle biust widzimy na okładce, jest czterdziestoparoletnią kobietą, którą poznajemy świeżo po rozwodzie. Uwalniając się z ciężkiego, pełnego kłamstw małżeństwa, wkracza w życie z młodzieżowym optymizmem.

Dosłownie.

Jaroszczak stworzyła postać, której zachowanie nijak ma się do wieku. Rozumiem, że chodziło tutaj o uwypuklenie faktu, że Aldona odmłodniała w obliczu nowo nabytej wolności, ale cały zabieg poszedł o wiele za daleko.
Słownictwo używane przez kobietę jest nie tylko młodzieżowe, ono jest infantylne i bardzo, bardzo powtarzalne. Pewne zwroty przewijają się przed naszymi oczami raz po raz, jakby autorka nie wiedziała, jak oddać emocje targające główną bohaterką. Zamiast licznych "dosłownie" i "masakrycznie", "masakra", "prawdziwa masakra", powinna skupić się na budowaniu zdań bogatych w uczucia. To ich zabrakło.

Docelowo miała być to powieść o gorącym uczuciu, które nagle owładnęło Aldoną i kilka lat młodszym od niej Mikołajem. Niestety, książka jest bardzo prosta, szablonowa i przypomina banalny harlequin. I to nie w dobrym znaczeniu.
Jak to w powieści obyczajowej kobieta, która poddaje się licznym, gwałtownym zmianom, powinna otoczyć się przyjaciółkami. Tutaj również zastosowano ten zabieg, na jego potrzeby powstała Julia - siostra Mikołaja, pani bizneswoman - oraz Maria - lekarka. Obie są dawnymi znajomymi Aldony. Spotykają się w wyniku nieoczekiwanego splotu wydarzeń, w który wpisany jest samochód, znak stop i trochę potłuczonych kości.

Budowanie relacji pobocznych jest bardzo ważne. Rozmowy z przyjaciółkami, ich wybory życiowe, perypetie - wszystko to jest odskocznią od uczucia, jakie rozwija się pomiędzy główną bohaterką, a jej wybrankiem. Zazwyczaj, ponieważ w tym przypadku autorka okroiła rozmowy i powstające więzy do minimum.
To samo spotkało opisy otoczenia, przemyślenia, powolne kreowanie charakteru Aldony. Wszystko zostało wykarczowane do niezbędnego minimum. Może właśnie w obliczu kulejących bohaterów i miłości, autorce udałoby się wybronić rozwiniętym światem przedstawionym. Dobrze skonstruowanym i rzetelnie dopracowanym. To jednak nie nastąpiło.


Próżnia uczuć i życia


Prócz teraźniejszości trzeba też pamiętać o przeszłości, ponieważ to ona kształtuje charaktery i wybory bohaterów. Na faktach sprzed lat można budować ciekawe sploty wydarzeń i liczne zwroty akcji. Ważnym jest, by postać nie wisiała w próżni obwiązana liną, która łączy ja z teraźniejszością, ale bez fundamentów w postaci minionych lat. To pozostawia czytelnika z wielkim znakiem zapytania w głowie. Aldona ma byłego męża i dwójkę dzieci, jednak ich temat, jak zwykle, został praktycznie skompresowany. 
Niedoszła miłości pojawia się ledwie dwa, może trzy raz. Zamiast wnieść w powieść niepewność, nienawiść, zawiść, agresję, prośbę o przebaczenie (?) - po prostu nakręcić akcję - autorka wyłączyła byłego męża z równania. 
Szerzej został rozbudowany wątek z synami, jednak i oni jawią się raczej blado. Bez opisów postaci, sylwetek, charakterów. Puste karty, którym nadano imiona. Ich relacja z młodzieżową matką jest bardzo sztuczna i niedopracowana.

Przykro mi to pisać, ale również sceny seksu pomiędzy bohaterami nie spełniły swojego zadania. Są krótkie, mdłe, nijakie. Zero pieprzu. Teraz, by sceny łóżkowe zostały pozytywnie przyjęte trzeba nasycić je cichym erotyzmem, akceptacją, a jednocześnie otoczyć dzikim płomieniem pożądania i miłości. Zazwyczaj mogę określić swoje uczucia - nadać im etykietkę - dobre, złe. Tymczasem, jestem rozdarta, ponieważ emocje nie zostały we mnie pobudzone. Leżą uśpione i czekają na impuls.

Do tej ambiwalentnej mieszanki dochodzi Mikołaj, który miał być stereotypowym macho, kolejnym absztyfikantem zamieszanym z porachunki z mafią. Wątek ciemnych interesów został jednak porzucony jakby w połowie książki. Tak wiele adrenaliny można by było wtłoczyć do książki, gdyby autorka pozwoliła sobie na porwanie, agresję, czy chociaż kradzież torebki! 
Tymczasem Mikołaj, który w zamyśle, miał być mocnym punktem książki, jako bogaty książę i niebezpieczny mężczyzna, wylał się lekko z foremki. Stracił kontury i stał się taki sam jak reszta bohaterów - rozmyty.

Taka jest cała książka. Niby coś zaczyna się dziać, niby akcja zostaje zawiązana, ale nagle wątek zostaje ucięty w połowie. Nici nie zostają zabezpieczone i rozwiązują się powoli, tracąc sprężystość. "Tajemniczy zapach szczęścia" jest dość banalny, choć podwaliny powieści można uznać za obiecujące. Szkoda, że autorka nie zdecydowała się na większą ilość stron, opisów i emocji. Wielka szkoda, że nie odpuściła sobie licznych zdrobnień i powtórzeń. Zdecydowała się na półśrodki, gdy w ręku trzymała cały wachlarz możliwości.


Książka przeczytana i zrecenzowana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Psychoskok
Dziękuję :)
Recenzja jest w całości moją subiektywną opinią.

Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top