Współczesna baśń, czyli wywiad z Martą W. Staniszewską

Wywiad z Martą W. Staniszewską - autorką książki "I obiecuję ci miłość..." 


K - Kryśka
MS - Marta W. Staniszewska

K: Do czego porównałabyś pisanie? Jak zobrazowałabyś proces twórczy, który prowadzi do powstania książki? Była to dla Ciebie podróż przez dżunglę interpunkcji, walka z potworkami ortograficznymi, czy może wiosłowanie w morzu trudnych do opisania uczuć?

MS: Zdecydowanie druga opcja. I nie tylko ze względu na moje problemy z interpunkcją czy ortografią właśnie. One w procesie twórczym nie biorą najmniejszego udziału. Książka rodzi się w głowie bez przecinków i kropek, to obraz, trochę jak film, z kolorami, dźwiękiem, zapachami i emocjami, które się za tym wszystkim kryją. Ja, jako autor, staram się przelać to wszystko na kartkę lub ekran komputera i ubrać w słowa, tak, aby czytelnik widział to wszystko, co widzę ja - w sercu i umyśle.


K: Miałaś pomysł, komputer i pierwsze słowa, a potem nagle postacie same zaczęły budować swój świat i historie? Czy może wszystko, co do filiżanki, zaplanowałaś już wcześniej? Skąd pomysł na historię?

MS: Domyślam się, że każdy autor tworzy inaczej. U mnie czasem maleńki impuls potrafi zapoczątkować treść.  Nigdy, aż do samego końca nie wiem, jak potoczą się losy moich bohaterów, nie wiem, co ich spotka. Historia sama mnie prowadzi. 
Pierwsza seria autorki - gdzie kupić?

K: Od jakiegoś czasu próbuję zgłębić temat miłości. W życiu jest nieuchwytna, próbujemy ubrać ją w słowa, ale brzmią blado przy uczuciu, które pali się w naszych duszach. Jest widziana, a jednak tak migotliwa, jakby jej cień mogło spłoszyć drgnienie.
Tymczasem wy, autorki romansów, chwytacie ją jak świetlika w słoik i wypuszczacie na karty książki. Ubieracie w słowa, mimikę, gesty, ruchy. Czasami coś burzy się po drodze, nie pasuje, brzmi topornie, ale Ty wywinęłaś się tym przeszkodom. Miłość w Twoim wydaniu jest subtelna i autentyczna, mimo że obleczona w ludzkie słowa. Pytanie brzmi: jak? Jak tego dokonałaś? To zasługa wypracowanych umiejętności czy może kobiecego serca?

MS: Dziękuję, to niezwykle miłe słowa dla autora, ale zupełnie nie wiem, skąd to się bierze. Być może z romantycznej duszy, która od zawsze przeszkadzała mi w „normalnym” życiu. Wciąż wierzę w miłość, ale taką właśnie książkową, która niestety nie istnieje i wszyscy musimy się z tym pogodzić. Ale ja na przekór temu - wierzę. Choć ludzie wokół powtarzają mi, że życie nigdy nie będzie jak w bajce, że kobiety nie są takie jak w książkach, a tym bardziej mężczyźni,  ja wciąż mam wiarę. Wierzę, że istnieje gdzieś taki Wincent, który właśnie idzie przez miasto, gdziekolwiek, dokądkolwiek, wraz ze swoją Izabellą, splata palce na jej dłoni, bez powodu, tak po prostu, i całuje jej knykcie. Że patrzy na nią z czułością, gdy pragnie jej wyznać miłość i z ogniem w oczach, gdy jej pożąda. Że oboje dają sobie to, czego potrzebują, a jeśli nie, to chociaż walczą o to i próbują, a przynajmniej się starają. Starają się zrozumieć siebie i zaakceptować odmienność drugiej osoby, i że kochają się nie za swoje zalety, ale pomimo wad, które przecież posiada każdy z nas. Chcę wierzyć w taką miłość. Bo bez tej wiary moja romantyczna dusza by umarła a wraz z nią moje historie i bohaterowie.

Wywiad z autorką w wykonaniu Em

K: Dlaczego zdecydowałaś się napisać właśnie romans? Czemu nie powieść przygodowa, kryminał, science-fiction? Jest tak wiele gatunków do wyboru!
 
MS: o był przypadek, a nie zaplanowana akcja. Nie potrafiłabym beznamiętnie wykalkulować, że oto od dziś piszę romanse, bo na przykład one się teraz świetnie sprzedają. To tak nie działa, a nawet jeśli ktoś robi coś takiego, to nie wydaje mi się, aby umiał stworzyć emocjonującą powieść. Czytelnik zawsze wyczuje zawahanie, nutkę kłamstwa w treści.Jest wiele gatunków, to prawda, ponadto niektórym miłość może wydawać się nudna, zbyt różowa i mdła. Ale miłość ma wiele odcieni i kryje za sobą taki ogrom emocji, że czasem trudno nam je wszystkie ogarnąć. Jak wielu z nas było kiedyś zagubionych w uczuciu? W miłości jest wszystko skumulowane, tyka i czeka na wybuch. Jest euforia i amok, jest pasja i zazdrość, pożądanie i nienawiść. Dlatego tak trudno o uczucie jak z bajki. Rzadko kto umie poradzić sobie z taką miksturą.
Autorka na FB

K: Waleczność jest zawsze mocną kartą w grze o sławę. Główne bohaterki muszą być ostre, sarkastyczne, nieustraszone. Tymczasem Ty zdecydowałaś się na postać diametralnie inną. Iza jest krucha, delikatna, nie dąży do zwady. Mogę z czystym sercem powiedzieć, że był to ryzykowny ruch, ale wybroniłaś się na całej linii. Świetnie balansowałaś jej charakterem i w kluczowych momentach odeszłaś od granicy, która przesądzała czy Izka wciąż pozostawała eteryczna czy po prostu upierdliwa w swojej bezbronności.
Stąd pytanie: dlaczego zdecydowałaś się na takie wyzwanie? Czemu kruchość przezwyciężyła brawurowość? 

MS: Czy nie takie wszystkie chcemy być? Jak Rafaello: kruche, miękkie i kobiece na zewnątrz, ale twarde w środku? A tymczasem my, kobiety, niestety, zwykle jesteśmy twarde i brawurowe na zewnątrz, ale w duszy łamiemy się i upadamy raz po raz, bez słowa, po cichu, w samotności. Płaczemy tak, aby nikt nie widział, bo musimy być twarde, bo tak każe dzisiejszy świat. A czemu nie być jak Izabella? Dlaczego nie radzić sobie z życiem po swojemu? Akceptować, co nam niesie, a jednocześnie walczyć o siebie w chwili, gdy naprawdę jest taka potrzeba. Ja chciałabym być nią. Niestety, nie jestem. 
Recenzja "I obiecuję ci miłość..."

K: W książce znajdujemy wiele nawiązań do Francji – najlepsza przyjaciółka Izy – Magda – jest Francuzką, prawda? Masz jakiś szczególny sentyment do tego kraju? Ogniste wspomnienie? Czy może był to wybór powodowany faktem, że Francja mimowolnie kojarzy się z miłością?

MS: Izabella ma na nazwisko Colombe, co po francusku oznacza gołębicę. Bardzo przypadło mi do gustu to słowo. Było niecodzienne, a jednocześnie jakby pasujące do niej jak ulał. W mitologii grecko-rzymskiej pod postacią gołębicy ukazywano Afrodytę / Wenus – boginię miłości. Poza tym gołąb symbolizował niebiańską czystość, odrodzenie, uskrzydlone dążenia, ale i prostotę, szczerość, ofiarę i pokorę. Często również znajdziemy interpretację tego symbolu, jako rozkosz i dumę. Czy to nie cała Izabella? Nazwisko zatem wybrane było celowo, cała reszta przypasowała się mimowolnie i naturalnie. :)
Gdzie kupić?

K: Ostatnio zauważyłam w literaturze pewną tendencję. Mianowicie, autorki decydują się częściej na nowoczesne erotyki niż stare, dobre romanse. Ty zwróciłaś się w stronę tradycji i scen o wydźwięku erotycznym jest jak na lekarstwo.  Powiem więcej! Przesyciłaś książkę baśniowym klimatem. Mimowolnie więc nabrała niewinności. Był to celowy zabieg? W recenzji napisałam, że jest to „współczesna baśń”. Chciałaś przywołać te słowa na moje usta?
 
MS: To było najpiękniejsze, co dotychczas usłyszałam o mojej książce i zarazem najbardziej prawdziwe. Odkryłaś, odgrzebałaś moje intencje, wyniosłaś je na światło dzienne i na początku było mi z tym dziwnie, ale potem pomyślałam: a co mi tam, niech wiedzą wszyscy.Literatura erotyczna zmierza w dziwnym kierunku. Niesie agresję, czasem ból i całe mnóstwo niepokoju i niepewności. Czytam dużo romansów i czasem zastanawiam się, czy to my tacy jesteśmy, że chcemy obcować z tego typu literaturą, czy to literatura kształtuje nas i tworzy. Jeśli jest jakiekolwiek prawdopodobieństwo, że moja twórczość mogłaby zmienić czyjeś podejście, nauczyć kogokolwiek czegoś dobrego, to wolę mężczyzn jak Wincent i kobiety jak Izabella w swoim otoczeniu. 

K: Mogę powiedzieć, że bezpardonowo otwarłaś drzwi polskim romansom. Ten gatunek dopiero rozwija skrzydła w Polsce, wykształca pewne trwałe cechy, obiera kierunek – nie ma wielu prekursorów. Jest kilka nazwisk w polskich romansach, które przyciągają uwagę – dołączyłaś do tego zestawienia. Pytanie: co dalej? W przyszłości widzisz się wśród romantycznych fal o zapachu róż, czy może odważysz się wprowadzić do książek trochę więcej akcji. Tak, by adrenalina kilka razy uderzyła nam do głów.

MS: Nie wszystkie moje powieści będą liryczne i delikatne, bohaterowie są różni, tak jak ludzie, którzy nas otaczają. Jednakże nigdy nie planuję zmierzać w stronę agresji i udawanych emocji. Nie, moja droga. Kolejna powieść, która (z różnych przyczyn i zawirowań) dopiero się tworzy, będzie kontynuacją "I obiecuję ci miłość...", ale nie w takiej formie, jak się część czytelniczek tego spodziewa. Reszta niech pozostanie milczeniem.

<Spuszczam kurtynę>

Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top