"Był sobie pies", W. Bruce Cameron
PRZEDPREMIEROWO |
Psia historia
Pies na początku jest wielkim marzeniem. Każde dziecko pragnie mieć szczeniaczka, który będzie się z nim bawił, wpadał w kłopoty i spał. Potem, gdy dorastamy, zdajemy sobie sprawę, że pies to nie tylko wspaniały kompan i obrońca, ale także wielka odpowiedzialność. Codziennie żyjemy z futrzakiem po jednym dachem - karmimy go, bawimy się z nim, spacerujemy i wylegujemy się w promieniach słońca lub przewracamy po śniegu.
Często zastanawiamy się, jakie myśli plączą się za tymi szczerymi, troskliwymi, czasami głupiutkimi oczami.
Zgaduję, że dla wielu z nas odpowiedzią będzie właśnie ta książka.
Bailey jest jej głównym bohaterem. Jak wielu zdążyło się już domyślić, jest także psem.
Jednym z wielu na tym pomerdanym świecie, powiecie?
Może z wyglądu, może my, ludzie, nie widzimy psów jako indywidualnych jednostek. A one nimi są.
Różnią się charakterami, inteligencją, talentami.
Bailey jest tego najlepszym dowodem, ponieważ jego historia jest inna niż wszystkie.
To psia podróż przez kilka różnych wcieleń - w poszukiwaniu celu, sensu psiego życia.
Prosta forma
Prostota jest zazwyczaj najlepszą formą wyrazu, a czy istnieje bardziej pierwotny, powszechny język niż język emocji?
Właśnie dzięki niemu jesteśmy w stanie porozumieć się z Baileym, który świat postrzega w innych kategoriach.
To rzeczywistość pełna merdania ogonem, szczeknięć i miłości. Nieskończonej wiary w ludzi. Potrzeby ochrony i kochania wszystkich, a w szczególności tych, którzy te uczucie odwzajemniają.
Dialog, który prowadzimy z psim narratorem jest nie tylko ciepłą, przezabawną pogawędką pomiędzy dwójką przyjaciół. To także wymiana spostrzeżeń na temat świata i ludzi. Z każdą przeczytaną stroną uczymy się czegoś nowego - przede wszystkim o sobie samych.
Normalnie nie wolno mi było spać na kanapie, ale obecnie, gdy wszystko uległo zmianie, bo przebywałem w domu sam, nie widziałem absolutnie żadnego powodu, dla którego miałbym przestrzegać tej zasady.
Przeciętny człowiek, zabiegany i zaaferowany życiem, z trudem znajduje w codzienności chwile ukontentowania. Momenty, w których czerpie czystą radość z bycia sobą. Siedzenia, oglądania telewizji, czytania lub patrzenia przez okno. Zazwyczaj pragniemy ruchu. Cisza jest nam nieznana. Otaczają nas tysiące informacji, które nie pozwalają nam odsapnąć.
Psy są od tego całkowicie wolne. Poruszając się na czterech łapach pośród traw, budynków i ludzi, szczęście znajdują we wszystkim. Zaczynając od jedzenia, przez spanie i kończąc na przebywaniu ze swoim człowiekiem.
Dla nich codzienność jest nieskomplikowana. Bieżący dzień jest ważny do chwili, aż się kończy. Potem następny staje się również ważny jak ten poprzedni.
To prosta egzystencja, która wymaga wielkiej pogody życia. Ludzie nie mogą sobie na nią pozwolić, przynajmniej nie na co dzień, ale sądzę, że wiele możemy się od psów nauczyć.
"Był sobie pies" to kopalania dobrej energii. Niezmordowanego optyzmizmu i humoru. To książka, do której warto wrócić w wolnej chwili, by poprawić sobie humor.
Dla każdego
Początkowo sądziłam, że będzie to pozycja tylko dla młodszych czytelników. Już po pierwszych stronach zrozumiałam, że odnajdzie się w niej każdy, kto kocha zwierzęta i błyskotliwą narrację.
W wyrazistej, zabawnej, dynamicznej podróży rozsmakuje się każdy członek rodziny. Mogę Was zapewnić, ze po zamknięciu książki, gdy wybrzmi ostatnie zdanie, będziecie pragnąć więcej!
Byłem grzecznym pieskiem. Postarałem się, by sens mojego życia spełnił się od A do Z. Nauka, którą odebrałem, będąc zdziczałym, nauczyła mnie, jak wyszukiwać jedzenie w śmietnikach, uciekać i chować się przed ludźmi, kiedy jest to konieczne. Życie z Ethanem pokazało mi, czym jest miłość i uwidoczniło najważniejszy sens mojej egzystencji, którym była opieka nad chłopcem. Jakob i Maya nauczyli mnie Szukaj i Pokaż i, co ważniejsze, jak ratować ludzi. (...) Teraz rozumiałem, dlaczego tak wiele razy się odradzałem.
392 strony nie czynią naszej podróży wystarczająco długiej. Chciałam jeszcze na chwilę zatrzymać czas i uchwycić moment czystej radości, której doświadczałam ilekroć otwierałam książkę. W "Był sobie pies" pozwoliłam sobie na opuszczenie gardy. Pofolgowałam swojemu wewnętrznemu dziecku i rozleniwiłam się, pozwalając by moje życie straciło ostre krawędzie.
Ta książka uczy radości życia. Pokazuje jak się nim cieszyć i w codzienności znajdować szczęście. Bailey wykonał zadanie.
Film
Książka przeczytana i zrecenzowana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Kobiece.
Dziękuję :)
Recenzja jest w całości moją subiektywną opinią.
Kryśka
0 komentarze:
Prześlij komentarz