"Powstanie", Ian Tregillis
PREMIEROWO |
"Mechaniczny" - chyba mogę posłużyć się takim sformułowaniem - zawojował rynek. Tregillis w swojej książce podjął pozornie wysłużony i dobrze omówiony temat, dla którego wielu autorów straciło już głowę... i szanse na sukces.
Tematyka wojenna - podobnie jak fantastyczna - została poruszona przynajmniej raz w większości książek, które istnieją. Okładka dawała wiele nadziei, ale nie ukrywajmy, że miałam mieszane uczucia. Ian Tregillis postawił przed sobą jedno z najtrudniejszych zadań.
Dowieść czytelnikowi swojej oryginalności.
Retrospekcja
Jeżeli cofniemy się o kilka miesięcy, przypomnimy sobie wszystkie pochwały, które słałam w kierunku "Mechanicznego". Udało mi się nawet przeprowadzić wywiad z autorem, co było nie lada osiągnięciem.
Ale nieważne jak bardzo doceniam każdą istniejącą już stronę "Mechanicznego", nie trudno domyślić się, że wciąż chowałam w sobie pewien sceptycyzm odnośnie "Powstania". Nie byłby to pierwszy raz, gdy autor unurzany w pochwałach, nagle gubi się w zeznaniach.
Dynamika
"Mechaniczny" jest niezaprzeczalnie dynamiczną książką, ale trzeba też zauważyć, że ma w sobie potężną dawkę dystansu i spokoju, który spoziera spomiędzy kartek. Wynika to z faktu, że autor musiał wprowadzić nas w nowo powstałą rzeczywistość.
To nie jest tylko i wyłącznie papierowy świat przedstawiony.
Po brzegi wypełniają go barwy. Tętni życiem, szczęka zębatkami i skrzypi nienaoliwionymi zawiasami. Skąd to wiem? Ponieważ autor poświęcił znaczną część książki na wprowadzenie czytelnika w wykreowane przez siebie realia.
Ważnym było dla niego byśmy nie byli tylko obserwatorami. Mieliśmy brać czynny udział w wydarzeniach.
"Powstanie" jest całkiem inne. Co zrozumiałe, autor ograniczył tłumaczenie do minimum. Zaprawiony czytelnik bez problemu odnajduje się w sytuacji i ponownie wkracza w rzeczywistość klakierów, bojowników Nowej Francji i okrutnym tulipaniarzy. Nie brak tu krótkich, ale treściwych odwołań do wydarzeń z pierwszej książki, które w zupełności wystarczą, by naprowadzić rozproszone myśli na właściwy tor.
Metal
Liczba zbuntowanych rośnie. Metal zdobywa świadomość. Zbliża się wojna - nie tylko pomiędzy Francją a rządzącą Holandią, ale również ludźmi a metalicznymi służącymi.
Tregillis porusza, jak już wspominałam, bardzo wysłużone tematy, ale w każdym z nich udało mu się przemycić ponadczasowe problemy.
Na czytelnika bardzo mocno oddziałuje fakt braku woli u Mechanicznych - to rozwinięta, okrutna forma niewolnictwa, która wywołuje ciarki i odbiera oddech. W naszych głowach rodzi się pytanie, co powstrzymuje ludzi od kierowania sobą nawzajem. W obliczu nowoczesnych technologii, które rządzą dzisiejszym światem, sam pomysł kontroli umysły nie wydaje się już abstrakcyjnym. Przedstawienie go w steampunkowej odsłonie tylko wzmacnia bodziec.
Jedna z najbardziej docenianych przeze mnie u Tregillisa cech to bezpardonowość. Bezpośredniość, która pozwala mu pisać o rzeczach trudnych - śmierci pod metalowymi ostrzami, ludzkiej nieudolność, wierze - w sposób przystępny, piętnujący, a jednocześnie pobudzający do oceny.
Co więcej autor nie ogranicza się ideowo tylko do wąskiej, wyznaczonej przez siebie drogi. Nie zamiera w żywicy epoksydowej jak klakier, ale sięga dalej i wykorzystując steampunkowy klimat dowodzi, że pisząc fantastykę można pośrednio poruszać aktualną tematykę.
Zmiana
Jak wspomniałam, autor odsunął na bok kwestie techniczne książki i skupił się na rozwoju akcji. Każda z postaci nabrała dynamiczności. Jax - klakier, który odzyskał wolność - stał się nagle bohaterem odseparowanym. Poszukując królowej Mab i jej armii w przewrotny sposób zyskuje cechy indywidualisty i biblijnego Adama. Autor wielokrotnie odwołuje się do wiary. Jest to jeden z częściej podnoszonych motywów.
Tregillis używając takich bohaterów jak Berenice, czy Longchamp analizuje wojnę. Jej postęp, działania, które podjęto. Tworzy perspektywiczny obraz - żywy i barwny, ponieważ widziany z różnych stron świata. Nie omija nas żadna podjęta decyzja, nie jesteśmy trzymani w niewiedzy, choć Tregillis nie odkrywa wszystkich kart.
Odpowiednio dozuje napięcie, którego ma aż w nadmiarze. W "Powstaniu" widać przygotowanie do rozwiązania akcji, choć jest to zaledwie przeczucie i nie do końca zrozumiała gęsia skórka na ramionach. Zakończenie nie pozostawia wątpliwości, że zostanie wydana trzecia część z wymownym tytułem "Wyzwolenie".
Powstańmy!
Jako czytelnikom pozostaje nam tylko czekać. "Powstanie" zapewnia całkiem inne wrażenia niż "Mechaniczny". Jest bardziej krwawe, autor skupia się na innych aspektach i wciąż na nowo wywołuje wyrzut adrenaliny do krwi.
"Powstanie" stanowi bardzo dobre uzupełnienie pierwszego tomu, w którym brakowało nam działań wojennych i bardziej prymitywnych kontekstów. Jednocześnie czyni to część drugą wstępem do "Wyzwolenia" i budzi wielkie oczekiwania. Wierzę, że zostaną spełnione.
Książka przeczytana i zrecenzowana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sine Qua Non.
Dziękuję :)
Recenzja jest w całości moją subiektywną opinią.
Kryśka
0 komentarze:
Prześlij komentarz