Podejmiecie wyzwanie?, czyli 'Na granicy zmysłów'

"Na granicy zmysłów", Przemysław Kossakowski


W tym wypadku książka bazuje na "telewizyjnym show" i przedstawia przeżycia prowadzącego oraz stanowi, jakby dopełnienie tego, co zostało zapisane na kartach pamięci w kamerze.

O. Mój. Boże. x3
Zakopywano go w grobie, obkładano wnętrznościami barana, podcinano mu język, wmawiano choroby i nieślubne dzieci. Rzucano na niego klątwy i odprawiano egzorcyzmy nad jego autem.
Kossakowski dotarł do granicy zmysłów. Teraz zabiera nas w podróż w głąb swojego ciała i umysłu poddawanych szaleństwu znachorów z Ukrainy, Rosji, Bałkanów i Polski. Tego nie mogła uchwycić telewizyjna kamera.

To książka, która uświadamia, jak mało wiemy o świecie.
Ja... pierwszy raz zapomniałam języka w gębie. Po prostu.
To pierwszy opis, który nie dość, że zgadzał się z treścią książki, to jeszcze jej nie dorównywał! Wyobrażacie sobie to? No właśnie! 
Totalnie nie mogę uwierzyć, że w końcu (!!) dorwałam tą książkę w swoje ręce. Mało tego, przeczytałam ją i jestem tu, aby ją zrecenzować. I wiecie, co powinnam zrobić? Powiedzieć, że jest wspaniała i nie napisać nic więcej. Zostawić Was z wielkim niedosytem, ale spokojnie, nie jestem aż tak okrutna. 

Jestem osobą raczej otwartą na wszelkie zjawiska... dziwne, jednym słowem, ale nawet mój umysł, umysł nastolatki z Lubaczowa, która lubi fantasy, mieszka blisko Ukrainy i ma trochę styczności z tą całą  "mistycznością", nie do końca mógł pojąć to, co opisał Kossakowski.

W Polsce było jeszcze, jak to się mówi, "lajtowo", ale im dalej na wschód... cóż, przygotujcie się na ostrą jazdę, naginanie granic zdrowego rozsądku i patroszenie logicznej części mózgu. To, co działo się na Ukrainie i w Rosji można opisać tylko jako mistyczne. Prawdziwa sztuka przodków. Coś, czego nie da się opisać. Coś, co przekracza ludzkie pojęcie. Co wykracza poza zwykłe i banalne słowo "magia".

Smaczku dodaje fakt, że wszystko to zostało uwiecznione na filmie, ponadto są to wspomnienia, przeżycia człowieka, który doświadczył każdego, pojedynczego rytuału. Kossakowi przez cały czas prowadzi nas za rękę, niczym najlepszy bajarz snuje historię z życia wzięte i pozwala nam na wniknięcie w swoją głowę. Chwilami zamierałam ze strachu i niedowierzania, pragnęłam zamknął książkę, chciałam przestać czytać i udać, że to wszystko, to paplanie kogoś nie do końca zdrowego. Nie zrobiłam tego. I dzięki Bogu!
Jedyne, co mi przeszkadzało to przeskakiwanie autora z tematu na temat, ale chyba taka właśnie jest natura opowiadania. Bo dla mnie ta historia nie była niczym innym a przestrogą, legendą i historią, każdą po trochu, snutą przy ognisku, którą następnie ja powinnam przekazać swoim dzieciom. 

Jeśli przeczytacie książkę, zrozumiecie, że taki styl pisania ma pan Kossakowski. Będzie czytać i będzie Wam się wydawało, że siedzicie w kręgu, słuchając wodza, przewodnika, który powiedzie Was w podróż w nieznane.
Można też zapoznać się z szerokim wachlarzem postaci specyficznych dla naszych terenów-szeptunki, szamani z Buriacji i wielu, wielu innych.
Nie pożałujecie, choć czasami będzie ciężko, a Wy będziecie stać w miejscu, pragnąc zapomnieć. Nigdy nie poznać faktów, które często mogą rysować się jako mity, bajki i zwykłe kłamstwa. Strach omyje Was jak przypływ, a przerażenie i szok zmrozi krew w żyłach

Podejmiecie wyzwanie? Odważycie się stanąć na granicy zmysłów?


Wyzwanie 2015 - 35/50

Kryśka

CONVERSATION

4 komentarze:

  1. Mimo, że jesteś książką zachwycona, ja jednak jej nie przeczytam. Mam dość po opisie, a skoro nie dorównywał powieści, to ja pasuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy, co kto lubi :) a tutaj jest bardzo dużo magii, mistyki i czasami jest przyciężko, trzeba naprawdę lubić takie klimaty, tak jak ja, żeby wkręcić się tak bardzo, tak jak ja :D

      Usuń
  2. Kryśka, Ty to odjechane książki czytasz. ;) Im więcej flaków i robienia: buuu!, tym Tobie buźka bardziej się cieszy. ;)
    A teraz tak na poważnie: czasem czuję się niedźwiadkiem o małym rozumku, który nie pojmie niektórych rzeczy, a może jest na nie zbyt wrażliwy? Co innego, kiedy wiem, że jakiś thriller czy inna krwawa jatka zrodziła się w umyśle autora (no doooobra, czerpał sobie skądś inspirację, ale nie tak no... namacalnie :P), a co innego mieć jakby wizualizację. Podziwiam, że taka młoda Osóbka jak Ty umie to udźwignąć, ja chyba na starość wymiękam i jestem trzęsiportkiem ze zbyt bujną wyobraźnią, żeby aplikować sobie horrory. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Flaki rządzą! :D Powiem Ci, że miałam chwilami załamania, że nie! już nie mogę! Boże, ratuj!, ale brnęłam i nie zawiodłam się :) tylko dziwnie mi teraz, gdy wiem, co tam się działo i co jest możliwe, no, i co ludzie robią! I tak mam wrażenie, że Kossakowski niektóre rzeczy "zmiękczył", ale jaką starość! jaką starość! Poczekasz, zobaczysz, może kiedyś się skusisz :D ja tam na przykład takie prawdziwego horroru za nic nie przeczytam! Bo chyba by mi serce stanęło :D

      Usuń

Back
to top