"Żyli niedługo i nieszczęśliwe", Iga Wiśniewska
Troszkę Was tu zaniedbałam. Troszeczkę odstawiłam bloga na bok, ale nie miałam wyjścia. Jednak powracam z książką, nad którą ślęczałam od jakiegoś czasu.
Niby fantasy, niby zadziorność, niby humor, ale zostałam wprawiona w permanentną krzywicę twarzy, czyli po prostu moimi ustami zawładnął grymas zniesmaczenia.
Okładka ładna, interesująca, opis ciekawy, zapowiada się obiecująco, czyż nie?
Co mi się nie podobało?
Albo nie! Co mi się podobało? Kilka elementów.
Raz, że autorka miała jakąś wizję i pomysł. Ostro zarysowała świat przedstawiony, postawiła granice fabuły, rzetelnie nakreśliła bohaterów, dała nam posmak przeszłości bohaterki. Krótko mówiąc, nie wrzuciła nas od razu na głęboką wodę. Wprowadziła nas powolutku, ale z przytupem w magiczny świat, którym rządzą określone zasady.
I to by było na tyle. Żeby zadośćuczynić tradycji i nazwie bloga, wypiszę wszystkie minusy, rzeczy, które irytowały mnie bardzo, bardzo, bardzo mocno.
1. Imiona.
Czemu? Ah, czemu, autorzy nie chcą używać polskich imion? Rozumiem, że niektórym tak bardziej pasuje i basta! Jednak powiem z czystym sercem, że do tej konkretnej książki angielskie imiona pasowały jak pięść do nosa.Trzeba nadmienić, ze główna bohaterka nazywa się Malice, czyli złośliwość.
2. Główna bohaterka
Na początku myślałam, że złośliwość będzie okraszona humorem i ozdobiona... jakby to powiedzieć? Empatią? Nie-socjologicznym rysem?Tak, te słowa oddają moje rozczarowanie i szok. Na pewno chodziło o to, żebym poczuła niedowierzanie i osłupienie, ale, jak na mój gust, autorka zagalopowała się za daleko. Po prostu trzeba znać umiar, tutaj mi go zabrakło.
Malice jest dla mnie bezduszną, brutalną, socjopatyczną istotą, która nie żyje a egzystuje. Na dodatek nie ma moralnych zasad i ma problem z autorytetami. Nie wynika on z jej humoru czy nawet złośliwości, ale zwykłego chamstwa, które wręcz oślepia i bardzo denerwuje.
Nie takiej bohaterki pragnęłam.
Złośliwość i uszczypliwość wyszły poza granice dobrego smaku.
3. Akcja...
Fabuła jest, ale akcji jakoś brak. Dreszcze i zastrzyki adrenaliny ograniczają się do wybryków głównej bohaterki, które po pewnym czasie przejadają się razem ze szkołą, w której rozgrywa się większa część książki.Śmiech? Brak. Irytacja? Zanotowano. Gwałtowne zwroty akcji, dziwne zjawiska, pobudzenie, dezorientacja i niecierpliwość? Totalny brak.
Tylko trzy punkty wyrażające moje niezadowolenie i rozczarowanie, ale książka nie była na tyle... wybuchowa, żeby wywołać głębsze refleksje. Niekoniecznie zła, ale na pewno nie dobra. Raczej przeciętna z posypką irytujących dodatków.
Jeśli pragniecie trochę fantasy drugiej świeżości i odmóżdżenia, możecie wyciągnąć łapki i przeznaczyć czas na "Żyli niedługo i nieszczęśliwie".
Wyzwanie 2015 - 37/50
CONVERSATION