Piętno korony, czyli 'Królowe przeklęte'

"Królowe przeklęte", Cristina Morato


Popatrzyłam, przeanalizowałam i stwierdziłam, za jednogłośną zgodą mojego mózgu i serca, że mogę trochę dopasować wyzwanie do siebie. Tak też zrobiłam i zaraz wytłumaczę Wam swoją decyzję oraz jak przebiegał proces decyzyjny.

Jednak trzeba zacząć od faktu, że "Królowe przeklęte" są napisane z lekkością i swobodą, co zadziwia, jeśli wziąć pod uwagę, że jest to książka historyczna.
Autorka ma bardzo wyrazisty styl, nie często spotykany i trudny do znalezienia wśród autorów. Zazwyczaj przyciąga nas wykreowany świat, bohaterowie, okładka itd.. Generalnie, decydując, czy książka jest dobra, posługujemy się kryterium, które obejmuje rzeczywistość stworzoną przez autora i wszystko z nią związane.
Trudniejszą rzeczą jest przedstawienie historii i faktów w taki sposób, by nie tylko stały się one przystępne, ale także ciekawe, wręcz wciągające. Morato robi to z godnym pozazdroszczenia talentem.
Poznajemy historie sześciu kobiet. Każda z nich jest inna, każda na swój sposób wyjątkowa. Jednak jedno mają wspólne. Żadna nie jest przewidywalną postacią na międzynarodowej scenie.
"Królowa bez królestwa, władczyni bez poddanych, dobroczyńca bez pieniędzy, polityk bez celu, chrześcijanka bez wiary, mistrzyni własnej ruiny" - tak określano ją [Krystynę Wazównę] wówczas w popularnym powiedzeniu.
Trudno jasno orzec, czy Cesarzowa Sissi była, kolokwialnie mówiąc, "wariatką". To samo tyczy się Marii Antoniny. Obie próbowały uciec od brutalności dworu i życia, które podyktowało im urodzenie. Nie mogły pogodzić się ze swoim statusem, ale jednocześnie bez skrupułów korzystały z wygód, które gwarantował. Krystyna Wazówna (moja imienniczka, że skromnie przypomnę) władała kilka językami, wszystkimi biegle, na dodatek  w polityce, wśród meandrów plotek, intryg i niedopowiedzeń, czuła się jak "ryba w wodzie".
Eugenia de Montijo zagarnęła dużą dozę mojej sympatii. Za siłę, za upór, za wiarę w męża, za trwanie przy rodzinie, za walkę w obronie dzieci. Nawet wielkie tragedie jak śmierć najbliższych nie zdołały odebrać jej radości życia. Podróżowała, zwiedzała, a z jej porad korzystały pokolenia. Była także niezwykle stateczną i rozsądną osobą. Królowa Wiktoria okazała się kobietą pełną kontrastów. Wykształconą, pewną siebie, a jednocześnie godzącą się na życie w cieniu męża. Uległą do pewnego stopnia, jednak nie wyrzekającą się swojej natury. Pełną zazdrości, jak każda z nich. Ponieważ, która kobieta nie chce być kochana jasną i czystą miłością? Aleksandra Romanow jest ostatnią z pań, wypada rzec, najbardziej nieporadną. Gdy o niej czytałam przed oczami jawił mi się obraz delikatnej, niezdecydowanej kobietki. Zdecydowanie nie była kandydatką na małżonkę dla cara.
Kiedy rozległy się okrzyki: "Śmierć Hiszpance" - jak niegdyś do Marii Antoniny: "Śmierć Austriaczce" - sytuacja stała się beznadziejna. [Eugenia de Montijo]
Jednak los zrządził inaczej.
Każda z tych kobiet była jego ofiarą.
Chętnie lub nie, wzniosły się ponad zwykły lud, zasiadły na złotych tronach. Odbierały hołdy, karały, traciły zmysły, nienawidziły, przyjaźniły się ze sobą nawzajem, ale przede wszystkim kochały.

Klasyczna historia miłosna to nie opowiadanie rodem z bajki. Tu nie ma rycerza na białym koniu, a nawet jeśli występuję to z zatrutym sztyletem przy pasie.
Klasyczna historia miłosna nie powinna też być historią z książek, przynajmniej moim zdaniem, ponieważ autorzy, chcąc nie chcąc, lekko koloryzują. Nie wszystko ma rzeczywisty wymiar. Bądźmy szczerzy, nie każda szara myszka zostaje zauważona. Nie każdy biedak otrzymuje pomoc dżina.
"Kto tam?" - zapytał. "Królowa Anglii" - odpowiedziała. Albert nie zareagował, a ona dalej pukała. To samo pytanie i ta sama odpowiedź powtarzały się wiele razy. W końcu, po kolejnym pytaniu nastąpiła cisza i Wiktoria słodkim głosem powiedziała: "To ja, twoja żona, Albercie" - i wtedy drzwi natychmiast się otworzyły. [Królowa Wiktoria]
Klasyczna historia miłosna? To prawdziwe życie, gdy odnajdujemy kogoś nie na kilkaset stron, ale "na dobre i na złe" oraz " aż do śmierci".
Te kobiety, caryce, cesarzowe, królowe, nie zawsze wychodziły za mąż z miłości, często pod przymusem, mając zbyt młode serca, by zrozumieć wagę zobowiązania. Co u nich podziwiam? Związały się z mężczyznami, chłopcami, których nie znały, ale z poczucia obowiązku, troski o kraj, ludzi, czasami pod wpływem impulsu i z pragnienia miłości, pokochały ich. Oddały swoje serca. Oni zrobili to samo.
Tę prawdę widać we fragmentach listów, krótkich notkach, małych gestach, ale także wielkich symbolach i wręcz pokazowych zachowaniach.

Klasyczna historia miłosna, bo to było ich codzienne życie, wzloty i upadki. Klasyczna historia miłosna, bo te kobiety, mimo wielu wad swoich i cudzych, znalazły spokój dusz. Czasami u boku mężów, czasami z dala od nich.
"Królowe przeklęte" naprawdę podbiły moje serce.

Poznajmy historię życia każdej z pań, od urodzenia do śmierci. Chlipałam, śmiałam się, podziwiałam, gorszyłam i rozpaczałam czytając. Autorka nie funduje nam także biegu przez epoki, ponieważ wszystkie historie rozgrywają się we względnie podobnym przedziale czasowym.
"Zajmę miejsce wśród potworów ludzkości. Chcą mnie widzieć jako wyniosłą, władczą, mściwą i fanatyczną... można dodać dumną, do tego stopnia, że nie mogłam się zdecydować na obronę, kiedy byłoby to takie łatwe, ponieważ wolę kalumnie od zniżania się do poziomu moich oszczerców." [Eugenia de Montijo]
Jeżeli pragniecie odkryć prawdę o historycznych postaciach, zgłębić ich dusze, odczytać pamiętniki, przestudiować listy, poznać najskrytsze pragnienia, fetysze i wielkie, gigantyczne wręcz, przywary, "Królowe przeklęte" są literaturą właśnie dla Was.
Przeczytałam dzisiaj w pewnej książce:
Przeszłość jest matką teraźniejszości.
Warto znać historię, zwłaszcza jeśli można zapoznać się z nią w mniej inwazyjny sposób niż szkolny. Chwila ciszy, herbata, kilka ciastek i nawet się człowiek nie zorientuje, kiedy pochłonie wiedzę.
"Królowe przeklęte" są wspaniałą literaturą, świetnym portretem kobiet u władzy, szczegółową opowieścią o codziennym życiu z piętnem korony. To książka, której po prostu nie da się nie docenić.


Wyzwanie 2016 - 12/16


Nie jest to XIX/XX wiek, więc zapis pozostaje skrócony.
Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top