Płynąc krwią Olbrzyma, czyli 'Grimm City. Wilk!'

"Grimm City. Wilk!", Jakub Ćwiek


Pana Ćwieka zna chyba każdy - z książek o "Kłamcy", czy też z "Chłopców" i, jeśli dobrze się orientuję, do tej pory celował w fantastykę i robił to z wielką wprawą. Tym razem zdecydował się na kryminał, kryminał noir jak mówi okładka, czyli czarny, mroczny. Z kryminałami nie mam raczej do czynienia i chyba odstrasza mnie ich realizm, ale Ćwiek stworzył coś całkowicie innego, odrębnego i naznaczonego nim do głębi.

"Grimm City. Wilk!" to nie tylko kryminał, to esencja twórczości autora.
Tytułowe miasto nijak daje zakuć się w ramy, jest potężne, mroczne, nieskończenie niebezpieczne, a przy tym działa z niebywałą synchronizacją, niczym organizm, co nie jest wcale przenośnią. Mogłoby się zdawać, że przedstawienie tak rozległego obszaru na stronach książki, nie za pomocą obrazów, a słowem i zdaniem, jest niewykonalne. Zazwyczaj autorzy skrzętnie omijają opisy otoczenia. Ono po prostu jest, ale nie odgrywa ważniejszej roli w książce. Tymczasem Ćwiek czyni poszczególne sektory miasta oryginalnymi, nadaje im wyjątkowe cechy i do każdego przypisuje osobną historię.
Czyni z nich niemych bohaterów.
Są nieodłączną częścią książki, bez nich nie istniałby klimat, bez zwizualizowanych obrazów nie byłoby dreszczu emocji i strachu w oczach.
Każda opowieść zaś ma jedno nadrzędne prawo - niezależnie od poziomy skomplikowania ma jeden finał, gdzie wszystko splata się w całość.
W tych uliczkach, w budynkach, na dachach i w rynsztokach kryją się ludzie. Biedni, bogaci, głupi, mądrzy, przebiegli, źli, sprytni, do bólu zepsuci, ale także posiadający jakieś chore poczucie sprawiedliwości.
Mieszkańcy Grimm City są jak gwiazdy, skryci pod brudem codzienności, ale istniejący i świecący własnym światłem. Wśród nich pałętają się nasi główni bohaterowie: Alfie, McShane, Evans i wielu, wielu innych, którzy w tej historii, w tym epizodzie odgrywają równie ważną rolę.
Ćwiek, jak to on, sprzeciwił się banalności i wykreował rzeczywistość, która jest nieskończona i przerażająca. Jest niczym z koszmarów sennych. Brudne ulice, szerzące się zło, gangi i rządzący urzędami bogacze. Biedacy, chorzy i upodleni snujący się zalanymi sztucznym światłem ulicami. Miasto, które żyje, lecz nie oddycha. Słońce, które świeci, lecz go nie widać.
Wiara i jej najróżniejsze odłamy, Święta Księga i jej liczne baśnie.
Gdy zaczynasz coś nowego, Alfie, zupełnie nowego, czasem potrzebujesz poczucia, że coś w tym nowym miejscu, nowej rzeczywistości jednak znasz.
Ludzie... autor nie zmienił ich w kreatury rodem z koszmarów. Nie musiał. Po prostu wyciągnął z nas to, co najgorsze i przedstawił w wynaturzonej rzeczywistości. Jednak, tak jak wspomniałam, nie odsunął całkowicie idei fantastyki. Sięgnął do wyobraźni tworząc system wierzeń, który zaskakuje, ale nie jest ani głupi ani nieudolny. Czasami, gdy autorzy chcą dobrze, zdarza im się... przedobrzyć. Ćwiek z właściwą sobie siłą i gracją stworzył coś abstrakcyjnego, a potem uczynił to logicznym. Wiara, którą oferuje czytelnikowi, jest ważnym punktem śledztwa, mimo to wiedza, którą posiądziemy nie ogranicza się do elementów potrzebnych w śledztwie. Dogłębnie zapoznajemy się z niuansami i odłamami religii.
Właśnie, co do akcji :) ponieważ pewnie bardzo ciekawi Was, czemu tak krążę dookoła? Otóż, nie, nie unikam odpowiedzi. Najlepsze zostawiłam na koniec.
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale nagle od strony ulicy dobiegły huki pojedynczych wystrzałów, a zaraz potem wrzaski przerwane nagle terkotem karabinu maszynowego. (...)
-Zawsze ktoś korzysta z okazji - rozległo się za jej plecami.
Intryga, rytualna śmierć, zabójstwo Wolfa, podejrzany Czerwony Kapturek? Wszystko razem tworzy iście zabójczą mieszankę!
Akcja rozwija się w idealnym tempie. Nie pędzimy do przodu jak na wyścigu, ale nasza podróż przez strony nie ciągnie się także jak ciągutki. Wydarzenia następują po sobie w rytmie, który wprowadza nas niemal w trans. Jest szybko, z czarnym humorem, adrenaliną i zwrotami akcji.
Są strzelaniny, samowolne wymierzanie sprawiedliwości i pełno odwołań do znanych nam baśni, które jednak nie są absurdalne. Błądzimy w lesie podejrzeń, co chwilę napotykając rzucone nam przez autora okruszki. Zbieramy je pieczołowicie, tworząc, podejrzewając i rozważając.
Ćwiek nigdy nie idzie na skróty. Choćby się paliło, waliło i kurzyło, nie zostawia historii, by biegła własnym, niepewnym torem. Wyznacza drogę, punkty kontrolne i do samego końca prowadzi z czytelnikiem grę.
Nawet jeśli uda Wam się znaleźć odpowiedz na pytanie: kto zabił?, nigdy nie rozwiążecie całej łamigłówki. Sprawa pozornie prosta jest intrygą, której złożoność może Was zaskoczyć.
Właśnie w zakończeniu otwartym i niepewności leży ułamek, który zwiemy tajemnicą. Jest ostry, może ranić, ale jednocześnie przyniesie ulgę, ponieważ oznacza kolejną część. Oczekuję jej z drżącym z niecierpliwości sercem.
Mam nadzieję, że jeśli nie przekona Was moja recenzja, zrobi to obłędna okładka, która świetnie oddaje tematykę i fabułę powieści.


Książka przeczytana i zrecenzowana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sine Qua Non
Dziękuję :)
Recenzja jest w całości moją subiektywną opinią.

Wyzwanie 2016 - 16/16

Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top