Romans, DNA i morderstwo, czyli 'Miłość i medycyna sądowa'

 "Miłość i medycyna sądowa", Alessia Gazzola



Książka, która skusiła mnie tytułem, niekoniecznie opisem, który nie za bardzo odpowiada temu, o czym jest historia. Owszem występuję nijaki Claudio, ale czy to on odgrywa rolę głównego amanta? Z opisu wynika, że główna bohaterka jest swego rodzaju masochistką emocjonalną i niedorozwiniętą dziewczynką, całkowicie przypadkowo zajmującą się pracą lekarza sądowego.

Akcja rozgrywa się w Rzymie, gdzie Alice na swój własny sposób i na przekór wszystkim próbuje rozwiązać sprawę morderstwa dziewczyny, którą poznała kilka dni wcześniej. Nie jest to łatwe, gdy współpracownicy rzucają ci kłody pod nogi, dyrekcja grozi, że będziesz powtarzać rok, a niedawno zdobyty ukochany przedkłada podróże nad waszą miłość.
Mamy elementy kryminału, romansu i powieści obyczajowej, a momentami, jak trafnie ujęto to na okładce, Alice przypomina Bridget Jones. Oczekiwałam więcej kryminału, a dostałam dużą dawkę emocji, wszelkich możliwych rozczarowań i trudów życia. Kryminalny watek jest tam nikły, przez cały czas bardziej rozchodzi się o uczucia głównej bohaterki, która po prostu nie radzi sobie w życiu. Zbyt miła dla środowiska lekarzy, którzy idą po trupach do celu (w sensie dosłownym), zbyt zakochana w mężczyźnie, który bardziej ceni pęd za przygodą i, o zgrozo!, pracę, niż jej miłość. Mimo to na sam koniec okazuję się, że jej, mogłoby się wydawać, negatywne cechy, wychodzą Alice na dobre. Oczywiście, rozwiązuje sprawę i dostaje niebanalną propozycję.
Z mojej strony oczekiwałam więcej, ale w sumie nie było tak źle. Fabuła, jak się człowiek uprze, to wciąga, ale odstręczała mnie postawa bohaterki. Szara myszka, która potrzebuje naprawdę potężnego bodźca, żeby podjąć decyzję, które już dawno powinny być podjęte i zaryzykować. Na dodatek roztrzepanie, które powinno śmieszyć, jest raczej upokarzające.
Powiem tak, opis zdecydowanie na wyrost, postacie denerwujące i zarysowane niekonsekwentnie, akcja schematyczna i przewidywalna, ale wartka i trzymająca się całości. Jednym słowem miało być pięknie, wyszło ciekawie i ładnie, wszystko co powinno być wykonane, zostało od A do Z.
Myślę, że to, co czyni książkę dziełem, czy bestsellerem, zależy od gotowości autorki by wyjść poza schemat, by zaszaleć i stworzyć coś całkiem nowego, niespotykanego, a przede wszystkim ORYGINALNEGO I WŁASNEGO.
Tu dostaliśmy schematyczną lekturę, dobrą, ale nic ponad to.
Krycha

"Babcia Mazurowa wyjrzała z kuchni.
-Śmierdzi rzygowinami.
-To Stephanie-poinformowała ją matka. -Właziła do śmietnika.
-A co ona robiła w śmietniku? Szukała zwłok? Widziałam w telewizji film, w którym gangsterzy odstrzelili jednemu łeb, a potem zostawili go szczurom w śmietniku.
-Szukała kluczyków -wyjaśniła mama.-To był wypadek.
-A to się rozczarowałam-stwierdziła babcia Mazurowa.-Spodziewałam się po niej czegoś więcej."
#czytam
Co to? Co to? Czy ktoś wie?

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top