Er, cofam, co powiedziałam!, czyli 'Nothing Left to Lose'

"Nothing Left to Lose", Kirsty Moseley


Dobra, muszę przyznać, że trochę jestem niegrzeczna, bo zamiast czytać do Wyzwania 2015 to(znowu!) zatopiłam się w romanse. Ale czy to moja winaaaaa?
Z obowiązku muszę też przyznać, że wszystko, co powiedziałam o Kirsty Moseley w poprzedniej recenzji, a co było złe, jest nieprawdą. Przyznaję.
Z ciekawości sięgnęłam po inną z jej książek i jestem totalnie zaskoczona i to totalnie na plusie, choć jest kilka mini-tyciu minusików.

Zacznijmy od tego, że wspominałam coś o tym, że jest przewidywalna, schematyczna i przestaje zaskakiwać, jeśli przeczyta się od razu po sobie dwie z jej książek. I na swoją obronę powiem, że w tamtym przypadku miałam rację. Tym razem jednak autorka całkowicie zmieniła tonacje książki i jej tematykę. Wyszło jej to zdecydowanie na plus.
Totalnie przełamała wszelkie utarte schematy w kilku punktach książki.
1. Historia nie jest kolejną "licealną" miłością wymieszaną z kilkoma przeciwnościami losu.
Tym razem autorka skupiła się na problemie osób skrzywdzonych fizycznie i psychicznie. Nie jest to żadna psychologiczna pozycja, ale zwykła opowieść o dziewczynie, która z pomocą niewyobrażalnie idealnego chłopaka wydostaje się z czeluści dramatu i depresji. Nie trwa to nie wiadomo jak długo, jak to w książkach, ale wystarczająco, aby chwycić nas za serca. Już od pierwszych stron zapałałam gorącą miłością do obu postaci, choć główną bohaterką miałam ochotę potrząsnąć.
2. Zero schematyczności z poprzednich książek.
Całkowicie nowa odsłona stylu pisania. Nie spodziewałam się tego i padłam, gdy faktycznie zagłębiłam się w lekturę, a tam czekała na mnie prawdziwa, zapierająca dech w piersiach historia romantyczna!
3. Trochę toniemy w słodkich słowach i miłości, ale bohaterowie nie od razu wpadają sobie w ramiona szepcąc "kocham cię".
Fakt, nie czekamy na to znowuż tak długo, lecz, w końcu (w końcu!!) możemy trochę zgłębić psychikę bohaterów i ich problemy. Po prostu poznajmy ich na całkowicie innym poziomie niż poprzednio. Są dojrzalsi, bardziej pewni siebie i zdecydowanie o wiele bardziej atrakcyjni. Nie wiedziałam, że to możliwe, a jednak!
Mierzymy się również z minusami.
1. Mija połowa książki, a ja nie wiem jak długo trwa ich znajomość i jak długi okres czasu minął od kiedy zaczęłam czytać. Jednocześnie autorka potrafi skupiać się na nieistotnych chwilach, a potem przewijać bardzo ważne szczegóły w tempie ekspres. Wybaczyłam jej to, ale niektórzy mogą zgrzytać zębami.
2. Trochę mało akcji. Książka ma duży potencjał, ale raczej niewykorzystany. Autorka mogła rozwinąć niebezpieczne i problematyczne sceny oraz pozwolić nam na lekki dreszczyk emocji. Owszem, istnieją takie momenty, ale możemy się z nimi zetknąć dopiero w drugiej połowie książki i to raczej pod sam koniec. Wiadomo, punkt kulminacyjny, rozwiązanie akcji i te sprawy.
3. No i choć działa to na korzyść autorki i jej twórczości, że bohaterowie nie są papierowi, to nie mogę się pogodzić z tym, że nie dokonują właściwych wyborów! Jakby była nią... No wiecie o co mi chodzi, chociaż nie mogę się też do końca postawić  w pozycji głównej bohaterki, która straciła chłopaka, którego bardzo kochała i...
aww, nie będę wam robić spoilera! Ale myślę, że po tym maluśkim wprowadzeniu rozeznacie się w sytuacji.
Książka nie jest, niestety, przetłumaczona na język polski, ale może wydarzy się to niedługo. Mimo to, nie łamcie się! Jest napisana raczej prostym językiem i nie wymaga specjalistycznego słownictwa. Myślę też, że będzie świetnym wyborem dla czytelniczek zza oceanu :*
Tutaj jest link do filmiku na youtube, który wprowadzi Was trochę w książkę.
Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top