"Eleonora i Park", Rainbow Rowell
Jak to się stało? Zapytajcie Boga, bo ja nie wiem. Nie wiem, jakim cudem nie zrecenzowałam tak wspaniałej książki. "Eleonorę i Parka" czytałam już jakiś czas temu, chyba od razu po wejściu na rynek i mam nadzieję, że niczego nie przeoczę.
Z marszu wypadałoby powiedzieć, że kocham tą autorkę. Jestem jej wierną fanką, właśnie ze względu na tą książkę. Gdy przeczytałam ostatnie zdanie, wiedziałam, po prostu wiedziałam, że moje serce spadło i rozbiło się o ziemię.
Dla tych dwojga.
Dla najbardziej urzekającej pary nastolatków na świecie.
Dla dwójki młodych ludzi, którzy potrzebowali się nawzajem, rozumieli się, pragnęli zrozumienia, prawdy i wsparcia. Ale najbardziej na świecie chcieli się pokochać, czystą i spokojną miłością.
Jednak wiecie co? Nie tylko "romans" jest tu ważny. Książka jest wspaniała, ponieważ porusza wszystkie drażliwe, delikatne kwestie. Nie ma w niej takiego słowa jak "tabu". Autorka jasno i przejrzyście wyłożyła na światło dzienne, niczym na sklepową ladę, fakty.
Fakt o byciu prześladowanym.
Fakt, że aby coś zmienić wystarczy jeden sprawiedliwy.
Fakt, że nigdy nie wiemy, co kryje się za cudzym wyglądem. Szaleństwo czy może siniaki?
Fakt, że nic a nic nie zmieniło się od wielu lat. Że dzieciaki wciąż zachowują się tak samo.
Wiele jest tych faktów. Prawdy, które krążą dookoła nas w życiu codziennym. Dostrzegałam je, zawsze je widziałam, ale nigdy nie docierały do mnie, do mojej świadomości równie mocno, co podczas czytania "Eleonory i Parka".
-Po co w X-menach jeszcze jedna telepatka?
-Bo ta ma fioletowe włosy.
-To wszystko jest strasznie seksistowskie.Nie dajcie się zwieść tym cytatem. Jest zabawny, takich rozmów jest wiele, są przecudowne i niesamowicie uzupełniają książkę, ale, gdy się głębiej wczytać, całość jest bardzo poważna.
Jest tu też pełno nieśmiałości.
Jest niezmierzona dawka przyjaźni i dobroci, której w ogóle się nie spodziewałam.
Najważniejsze dla mnie jest jednak, że prawda wyziera z każdego słowa, każdej strony.
Nie wiem, jak autorce się to udało. Nie potrafię wyobrazić sobie, jakie musiała przeżywać emocje, pisząc tą książkę.
Wiem, że już kilka razy wspomniałam o słowie "prawda". Już wpisałam je parę razy w tekst, ale nie zmienia to faktu, że to najlepsze określenie dla tej książki.
Prawda. Ta książka to prawda. Te słowa smakują na moim języku tak dobrze, że nawet mamroczę je sobie pod nosem.
Nie wspomniałam nic o bohaterach ani o świecie wykreowanym przez autorkę. Wydaje mi się, że i Eleonora i Park tworzą nieodłączną całość ze słowem "prawda". Są tacy, a nie inni, mają takie a takie problemy, ale zawsze przy sobie są, choć nie wiedzą dokąd ich to zaprowadzi. Mimo, że nie do końca są na siebie gotowi. Natomiast otoczenie, wszystko dookoła moich ukochanych postaci jest tłem. Po prostu jest, ale nigdy się na tym nie skupiałam. Zawsze najważniejsze pozostawały moje "gołąbeczki".
Zakochałam się w nich, w ich uczuciu i nieśmiałości! Po prostu są rozkoszni.
Zakochałam się, upadłam i powstałam, aby napisać tą recenzję!
Kryśka
Cieszę się, że książka wywołała u Ciebie takie emocje. Mnie powieść aż tak nie zachwyciła- gdzieś w połowie zaczęłam się nudzić-, ale miło ją wspominam :)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że mamy różne gusta :D dobrze, że miło, inaczej byłaby to wielka strata! Nie ma nic gorszego niż poczucie, że czytało się coś, co w rezultacie w ogóle nam się nie podoba :)
Usuń