Dzicz, pieniądze i śmierć, czyli 'Pustułka'

"Pustułka", Katarzyna Berenika-Miszczuk


Moja ukochana autora rzuciła się w całkiem niezbadany przez siebie gatunek, a mianowicie w kryminał. Zdecydowanie nie zawiodła na tym polu! Wszystkie książki tej pani są nieprawdopodobnie oryginalne, wyjątkowe i wciągające, "Pustułka" jest tego świetnym przykładem.
Czy jest lepsze miejsce na seryjne morderstwo niż odludna wyspa, którą zamieszkuje pewna bogata rodzina i ich służba? Czy istnieje szybszy i sprawniejszy sposób na pozbycie się konkurentów do majątku niż ich wybicie?

Jeden po drugim umierają ludzie, którzy nienawidzili się nawzajem od wielu lat. Każde kolejne morderstwo jest straszniejsze i bardziej krwiożercze od poprzedniego. Pytanie, kto zabija? W domu, wśród niewinnych ofiar, czai się morderca. Kto będzie następny?
Pani Berenika-Miszczuk ma to do siebie, że nie jest sztampowa. Gdy tylko zaczęłam czytać, od razu odczułam jej specyficzny styl pisania, który aż krzyczy:
"Byłam tu!
Katarzyna Berenika-Miszczuk"
Tym samym nie mogę powiedzieć, żeby był to typowy kryminał, z dreszczem emocji i strachem, który zagląda nam w oczy. W sumie, wypadałoby określić go jako kryminał a'la Berenika-Miszczuk. Jeśli ktoś czytał jej poprzednie książki, myślę, że też odczuje ślad, który zostawia po sobie autorka. Napięcie narasta bardzo powoli, choć tajemnica wychyla tłusty łeb zza każdego rogu. Nie ma tu natomiast grozy, w której brylują inni autorzy, książka przyciąga raczej samą historią i chęcią odkrycia prawdy. Nie trzyma nas szponami strachu, a raczej tipsami zabawy w zgadywankę. Co w żaden sposób nie umniejsza ani tej pozycji ani autorce.
Przez ponad połowę książki trupy mamy tylko dwa, przy czym każdy wygląda na samobójce, a przynajmniej próbuje sprawiać takie wrażenie. Dopiero później morderca przestaje skrywać się za kotarą, a zbrodnie stają się coraz bardziej śmiałe i nieuważne. Poza tym każdy w rezydencji, tak samo jak my, zdaje sobie sprawę, że zabójca grasuje, więc, czy chcą czy nie, doszukują się oczywistych faktów, które świadczą o zabójstwie z premedytacją.
Po kolei typujemy prawdopodobnego morderce. Szczerze? Wytypowałam każdą pojedynczą personę, prócz trzech postaci. I co? I raczej nie zarobiłabym na siebie jako śledczy.
Myślałam, że autorka pójdzie po najmniejszej linii oporu i winą obarczy najbardziej oczywistą osobę, lecz, oh!, jakże się myliłam! Powinnam już się nauczyć, że ta pani nigdy nie robi nic "na odwal".
Zagadka jest, no cóż, co tu dużo mówić, zagadkowa :). Jej rozwiązanie jest nieoczekiwane, jeśli rozchodzi się o sprawcę. Motyw nie jest trudny do odgadnięcia. Jeśli nie wiesz o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Wypadałoby też wspomnieć o scenerii, w której rozgrywają się wypadki. Czymże byłby kryminał bez przerażającej dżungli i dziwnych odgłosów zwierząt! Buduje się w nas przekonanie, że nie jesteśmy na cywilizowanej wyspie, a w jakiejś dziczy w zapomnianym przez Boga miejscu.
Książka wessała mnie jak odkurzacz, a pod koniec, gdy stos z trupami urósł aż pod sufit, wstrzymywałam oddech i zagryzałam wargi <z tego powodu są teraz niemiłosiernie pogryzione>. Zostałam złapana w pułapkę banalnego rozumowania. Dałam się wkręcić. Czy Wy także dacie złapać się w tą sieć? A może odkryjecie, kto morduje?
Spróbujcie swoich sił w walce na umysły z panią Katarzyną Bereniką-Miszczuk i otwórzcie "Pustułkę"!
Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top