Jestem boginią zagłady, czyli 'Nowoczesna czarodziejka'

"Nowoczesna czarodziejka", Debora Geary


O co tyle zachwytu? O co chodzi?
Nie wiem.
W sumie, jestem gotowa uznać "Nowoczesną czarodziejkę" za naprawdę, naprawdę słabiutką książkę i krzyknąć do Was: nie czytajcie! Jednak, spokojnie Kryśka!, wielu ludzi wychwalało ją pod niebiosa.
Dlaczego?

Zadawałam sobie to pytanie przez dobre trzydzieści minut, zanim musiałaś zacząć się uczyć, więc, eee, tak, opłaczcie mój stracony czas.
Doszłam, mimo kilku spięć w mózgownicy, do paru może-choć-trochę-konstruktywnych wniosków.
Książkę mogą polubić osoby:
-w gruncie rzeczy nie lubiące prawdziwego fantasy
-lubujące się w sielankowych książkach, o codzienności przeciętnego-a-może-jednak-nie bohatera
-nie szukające podniet adrenalinowych
-u których słowa "programowanie i "czary"w jednym zdaniu nie wywołują wzdrygnięć
-i wreszcie, czytelnicy, którzy szukają otępiacza
Lubię sielankowe książki, ale jednocześnie połączenie nowoczesności i czarów, przynajmniej w tym przypadku, wywołało gorący sprzeciw mojej duszy. Nie mam nic przeciwko łączeniu tych dwóch przeciwności, gdy robi się to z talentem i wprawą. Tutaj, gumowym młotkiem "nowoczesności" krzywo wbito wybrakowany gwóźdź "magii". Całkowite nieporozumienie. Dla autorki byłoby lepiej, gdyby stworzyła książkę, której główny wątek nie opierałby się na magii. Mam przeczucie, że na gruncie czysto pragmatycznym i realnym historia wypadłaby o wiele lepiej.
Co mnie wkurzało?
(a trochę tego było)
Poomyślmyyy...

1. No, cholera by wzięła ludzi, którzy...
magię sprowadzają do kilku głupich rymowanek.
SPRZECIW! NIE POZWALAM! JESTEM BOGINIĄ ZAGŁADY, KTÓRA ZARAZ ZMIECIE TE OSOBY.
Tak się nie robi. Fakt ten powinien być znany każdej osobie, która zaczyna romansować z magią i ogólnie szeroko pojętymi czarami. Jestem pewna, że jest nawet taki zapis w konstytucji. Którejś. Gdzieś. Mojej na przykład. I konstytucji pisarzy! Psiakrew!

2. A z tyłu napisali,...
że to książka o jednej osobie, a nie o kilkunastu. Prowadzona z perspektywy wielu bohaterów narracja nie jest moim konikiem. Strasznie mnie gryzie. Zniosę ją w kryminałach, nawet wtedy mi to pasuje, ale gdy rozmawiamy o paranormal romance... Dajcie spokój! Gdy zaczynam czytać paranormal romance, którym ta książka w założeniu miała być, oczekuję dreszczyku emocji, świetnie nakreślonych bohaterów, lekkiego powiewu romansu i dużo magii. Wszystko to opowiedziane z perspektywy głównej bohaterki lub też bohatera, żeby nie być seksistowskim.
W "Nowoczesnej czarodziejce" autorka podeszła do sprawy od dupy strony, że posunę się do takiego stwierdzenia. Gubiłam się. Raz mówi Lauren, raz Nat, raz jakaś Sophie, a potem znowu kto inny. Co. Za. Porażka. W moim mniemaniu, muszę jednak podkreślić.
Totalne zaprzeczenie gatunku.

3. Ponadto, na co komu czat?
Serio? Rozumiem, "nowoczesna", więc autorka koniecznie chciała to podkreślić, ale powiem tak:
Czary wplatane w oprogramowanie? Czat dla czarodziejów, którego nie wykryłaby jakaś rządowa albo pozarządowa organizacja? Magia, która uaktywnia się przy kliknięciu myszką?
Jaja sobie robisz?
I to by było tyle w tym akapicie.

4. Potencjał? Być może.

Autorka wprowadziła postać dzieciaka, który jakoby ma być kiedyś, w przyszłości najsilniejszym czarodziejem na świecie. Okey. Czemu nie wykorzystała tego wątku? Czemu nie napisała książki o nim? To byłaby jazda! Kto nie kocha silnych samców alfa?
Głupie pytanie. Możecie zetrzeć ten mord z twarzy. Każdy ich kocha, oczywiście, gdy ich postacie są skonstruowane ze smakiem i w jego granicach.
(czyt. nie mówię o grejowskich bajkach)
Właśnie, więc wracając, dlaczego pani Geary skupiła się na nieciekawej Lauren, nudnym Jamiem i absolutnie denerwującej Nat? I innych?

W każdym razie, książka jest niewarta zachodu. Takie recenzje, a tu takie rozczarowanie. Proporcjonalne do mojej początkowej ekscytacji.
Nie ma potrzeby rozwijać wątku mojego rozgoryczenia.
Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top