"Szturmując niebo", Felix Baumgartner
Zastanawia mnie, jak to jest, że trafiam na takie wspaniałe książki. Niemal każda pozycja posiada tak mocne strony, że nie sposób koncentrować się na minusach! Ale to tak na marginesie.
Przeczytałam już kilka biografii, autobiografii i za każdym razem, po zamknięciu książki, gdy w moim mózgu wybrzmi ostatnie zdanie, dziwię się, jak niesamowici ludzie żyją na Ziemi. Oczywiście, jestem otoczona przez swoich osobistych bohaterów, jak mama, ale zetknięcie się, poprzez słowa wylane na papier, z człowiekiem, którego nie znam, ale pałam do niego głębokim szacunkiem i podziwem, jest co najmniej dziwne. Jak wielką trzeba mieć charyzmę i wspaniałą, prostą, czystą osobowość by, używając słów, skraść miliony serc?
Istnieje wielu wielkich ludzi, którzy mają do opowiedzenia fantastyczne, porywające historie, ale jest tylko jeden Felix Baumgartner. Tylko jeden mężczyzna, który szturmem wziął niebo, pokonał własne lęki, ustanowił nowe rekordy i miał tylko jedno życzenie: Zapisać się w pamięci ludzi. Zapisać się w historii.
Wyznaczył sobie ten jakże, jak powiedziałoby wielu, szalony cel i dążył do niego. Nie po trupach, nigdy nikogo nie krzywdził, ale konsekwentnie spełniał marzenia. I to jest piękne. To jest inspirujące.
Nie będę spoilerować, choć mam wielką ochotę naciągnąć Wam ucha i wyszeptać do nich tą wspaniałą historię. Jednak nie zrobię tego. Zarzucę Was za to kąskami, które zaostrzą Wam apetyt na tą książkę i tego faceta!
Czytajcie! Czemu?
(Pomijając to, co napisałam na górze. Poprzednie zdania już dawno powinny zachęcić Was do tej książki. Jeśli nie podziałało, zerknijcie niżej :))
1. Ahh, Feliksie!
Tak sobie wzdychałam przez całą książkę ;)
Facet jest niesamowicie przystojny, do tego pracowity, skrupulatny, troskliwy i szczery. Czego chcieć więcej?
Już samo to jest idealną zachętą!
Ponadto rozpiera go pasja do swojej profesji, czyli do wszelkich możliwych skoków. Jest świetnym przykładem człowieka z powołaniem. W przeciwieństwie do powszechnej kiedyś opinii nigdy nie ryzykuje, pragmatycznie podchodzi do wszelkich problemów, rozwiązuje je i walczy o sprawę do ostatniej chwili. Przy czym nie jest szaleńcem, nie zależy mu na łatwej sławie, nie pragnie pławić się w światłach reflektorów, on po prostu chce latać. Od zawsze.
2. No! Ja nie wiem, kto nie chciałby siąść obok pana Baumgartnera podczas jego wyczynów!
A jest to wykonalne! Wystarczy wczytać się w książkę i zatracić w niej. Nim rozumiecie, co się dzieje, będzie już spadać z pomnika Chrystusa Odkupiciela w Rio, szybować wśród przestworzy lub trenować, wyciskając z siebie siódme poty! Jestem pewna, że sama spaliłam, czytając, jakieś dwa kilo!
3. Misja "Stratos" pozostawała dla Was tajemnicą? A może, tak jak ja, nie pamiętaliście o tym wydarzeniu?
Dzięki książce możecie zagłębić się w świat naukowców, badań, walki o ostatnie fundusze, ciągłych prób i przekraczania własnych granic.
Z zapartym tchem czytałam opisy skafandra,<dobrze odmieniłam?> kapsuły i wszystkich przygotowań. Od podszewki poznałam wszystkie procesy i zaznajomiłam się w ludźmi, którzy przy projekcie pracowali i byli Feliksowi wsparciem w każdej, nawet najbardziej krytycznej, chwili.
Sam Felix nie ukrywał niczego, łącznie ze swoimi emocjami, które kilka razy wzięły górę. Stał mi się bliski, a pod koniec przygotowań do dnia X praktycznie wlazłam w książkę i pojawiłam się obok niego, gdy walczył ze słabościami i lękiem.
To niesamowite, jak wiele pracy ludzie włożyli w to wiekopomne wydarzenie! Jak wielu było zaangażowanych, ile popełniono błędów, jak wiele opierało się na intuicji i szczęściu. Jak wielu pokładało nadzieje i wiarę w mężczyźnie, który miał skoczyć.
4. To kto ze mną leci?
Takie pytanie musiał zadać sobie pan Baumgartner, gdy opisywał swój lot w kosmos. Ja ochoczo podniosłam rękę, niczym w podstawówce, wbiłam się opasłym ciałkiem w skafander, wsiadłam i... poleciałam.
Książka daje nam możliwość uczestniczenia w czymś tak niesamowitym, jak lot w kosmos. Ale to nie wszystko! Razem z Feliksem skaczemy, kręcimy się, wyrównujemy lot i spadamy, i spadamy, i spadamy, by w końcu otworzyć spadochron i stać się bohaterem, wzorem. Stworzyć własną kartę historii. Walnąć parafkę i oficjalnie stać się spełnionym człowiekiem.
Jeśli nie zejdziemy od ekstremalnych przeżyć i obrazów, które wizualizuje nam nasza wyobraźnia, to śmiało możemy popatrzeć na zdjęcia, które są obłędne! Jako dodatki mamy też wywiad z mamą Feliksa, jego dyplomy i osobiste zapiski z dziennika.
Wspaniała książka, mężczyzna, który porwał mnie na całego i przeżycia, których nigdy nie zapomnę.
Książka przeczytana i zrecenzowana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sine Qua Non.
Dziękuję :)
Recenzja jest w całości moją subiektywną opinią.
Kryśka
P.S. Jeśli chcecie i jesteście zainteresowani tutaj możecie znaleźć nagranie z kapsuły i obejrzeć skok. Porównajcie z książką albo, jeszcze lepiej, czytajcie i oglądajcie jednocześnie. Nie zawiedziecie się! Wtedy będzie tak, jakbyście byli w głowie Feliksa, podczas przygotowań i skoku. Tutaj natomiast jest więcej materiałów na temat przedsięwzięcia. Wywiady, filmy, zdjęcia i takie tam :) bardzo, bardzo ciekawe!
P.P.S. Cudowny tytuł i okładka! Chce się czytać od samego patrzenia. Oczy wiedzą, co dobre :)
CONVERSATION