'Nie prowadź mnie na pokuszenie, sama znajdę drogę', czyli 'Trzeci grób na wprost'

"Trzeci grób na wprost", Darynda Jones


Słynna Kostucha powraca!
Jeśli jeszcze zastanawiacie się nad zakupem trzeciej części przygód Charley, cóż... zerknijcie w dół i zrewidujcie swoje zamiary.



Nie powiem, żebym była równie zachwycona częścią trzecią, co dwoma poprzednimi. Zabrakło mi tu lekkiego posmaku tajemnicy, bardziej złożonej akcji i większej dawki codziennego życia głównej bohaterki.
Reyes jest idealny, jest cudownie, wspaniale gorąco prze-kurczę-seksowny, ale!
Jest dziecinny, momentami zbyt agresywny, trochę przesadza z szaleństwem i taką swoją nieustępliwością. Wiem, że dla tych, którzy jeszcze nie zetknęli się z Charley to, co piszę nie ma większego sensu, ale uwierzcie mi! Ten chłopak potrafi dać w kość i konkretnie wnerwić.
Czasem to światło na końcu tunelu jest pociągiem. 
Autorka zakończyła poprzednią część melodramatycznie, tutaj naprostowała to przewinienie, ale jednocześnie wydarła zbyt duży kawałek życia Charley. Za bardzo skupiła się na złym, niedobrym Reysie, który przestał wzbudzać moje pożądanie, a zaczął irytację i nieokreślony strach.
Próbowałam wytłumaczyć sobie jego zachowanie, ale nie na moje nerwy są jego wybryki i "jazdy".
Kosztem rozwiniętego wątku z Reysem, co było nieuniknionym i koniecznym zabiegiem, odebrano nam bardzo ważne fragmenty Charley. Jej praca zeszła na drugi plan. Jasne, mamy kilka epizodów, niby prowadzi jakąś sprawę, ale to już nie to samo.
Zamiast zaciągnąć się kryminałem fantasy z lekkim, zadziornym romansikiem, pod nos wpłynął mi zaśmierdły romansik. Kocham romanse, ale kiedy czytam najpierw o kryminalnych zagadkach i kwestiach nadnaturalnych, co równe jest dobremu, wartkiemu fantasy to oczekuję, że wszystkie wspomniane wątki zostaną rozwinięte i pociągnięte przez następne książki. Na równi z romansem, co oczywiste. Wszystko musi być w perfekcyjnych proporcjach. Tutaj zostały one zaburzone. Nie tak, żeby spowodować trzęsienie ziemi, ale na tyle, że odczułam to głęboko w trzewiach.
Jednak są też plusy. 
Poznajemy bliżej bohaterów. Pozostają oni niezmiennie wspaniale wykreowani. 
Tutaj właśnie przejawia się siła pani Jones, która mimo ukrócenia zagadek, nie zdegradowała bohaterów. Nadal są zadziorni, oryginalni i przyciągają wzrok.
 Każdy wybój na drodze, którą kroczy Kostucha jest coraz bardziej wyskokowy i dający się we znaki. Jestem ciekawa, jakie są pomysły autorki na następne części, ponieważ mi osobiście już skończyłyby się pomysły. I to dawno. 
Boję się, że bardzo dobra seria (wnioskuję z pierwszych części) może zejść "na psy" i stracić wszystkie swoje walory. Nie byłoby nic gorszego. To byłby szok! Szok i niedowierzanie, a także nieopisany ból!
Jest wielkie zapotrzebowanie na czcionkę do sarkazmu.
Sentencje, cytaty, które wprowadzają rozdziały są coraz lepsze i lepsze. Coraz bardziej zabawne. 
I trzeba też powiedzieć, że mimo tych wcześniejszych perturbacji, Charley wciąż tryska humorem, sarkazmem i starym, dobrym Kostuchowatym jadem.
Trochę się zawiodłam, ale książka nadal pozostaje lekką i niewymagającą lekturą na jesienne wieczory.
I o ile wcześniejsze części zasługiwały na dodanie do #Book_Gutting, czyli 'Paranormal romance! Atak!, to tutaj nawiedziły mnie poważne wątpliwości. Czy aby warto? Czy ta seria faktycznie zasługuje na nazwanie ją "best of the best"?
Podsumowując: zachłysnęłam się Reysem, przejadłam niedokończonym-miłością głównych bohaterów, ale ponownie i jeszcze mocniej pokochałam Cookie, Wubka i Charley.
Książka pozostaje kawałkiem naprawdę dobrej, solidnej roboty, ale nie dorównuje swoim poprzedniczkom.
Kryśka

CONVERSATION

2 komentarze:

  1. Ciekawi mnie ta seria od dawna tylko jakoś nigdy się nie składa, żeby zaczęła kompletować powieści. Chyba jednak będę musiała się skusić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, warto, warto :D szczególnie, że można przeczytać po sobie od razu trzy części!

      Usuń

Back
to top