Zaburzenia afektywne dwubiegunowe, czyli 'Cierpienia młodego Wertera'

"Cierpienia młodego Wertera", Johann Wolfgang von Goethe


Ludzie! Ludzie! Trzymajcie mnie, bo mdleję z braku tlenu. Zapowietrzyłam się z cierpiętniczych westchnięć i przewracania oczami.
Moje ciało właśnie rozpadło się na kawałki.
Kawałki cudownej mnie leżą gdzieś tam, niedaleko, ale nie zbierajcie. Może jest jeszcze nadzieja, że się pozbieram.
Czemuż to się rozpadłaś?, zapytacie.

Powiem tak: lubię romantyzm, ale idźcie ode mnie z Werterem. Trzymać się z dala, bo jak przefasonuję Wam twarz, to pożałujecie.
Kto. To. Uznał. Za. Wartościową. Lekturę.?
Jestem w stanie zrozumieć, że na podstawie książki stworzono pojęcie "bohatera werterowskiego" i że (w jakiś pokrętny sposób) ma to zmienić moje życie, ta świadomość, iż coś takiego istnieje. Moim problemem jest jednak postawa i obraz jaki przedstawia sobą Werter.
Albert to co innego. Z listów Wertera mogę śmiało wnioskować, że Albert to równy, pragmatyczny gościu, z którym można i wypić i pogadać na poważnie.
Przesłanie: Albert jest spoko. Werter jest lamusem.
Aczkolwiek nie będę odbiegać od tematu i poznęcam się nad tym nieszczęśnikiem, którego zwiemy bohaterem książki.
Werter-człowiek, którego głównym celem życia jest brak celu. Problematycznie nastawiony do ogółu faktów życiowych. Prawdopodobnie hipis, patologicznie związany z naturą i szeroko rozumianymi słowikami. Niestabilny emocjonalnie neurotyk z powracającą depresją. Postać kontrowersyjna wśród środowiska arystokracji. Fetyszysta lubujący się w trójkącikach z wysoko postawionymi kobietami. Niekonstruktywna postać książkowa. Łatwy do zdominowania, lecz w gruncie rzeczy narcystyczny mężczyzna. Możliwe zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Zakochany w Lotcie-zaręczonej z niejakim Albertem. Proszę zwrócić uwagę na wręcz chorobliwą potrzebę zwrócenia na siebie uwagi u głównego bohatera, który lubuje się także w... nietypowych rozrywkach, jak uwodzenie "zajętej" płci pięknej.
W skrócie scharakteryzowałam naszego kochanego Wertera. Teraz nic tylko do matury!
Możecie się pewnie domyślić, że ta "powieść epistolarna" nie wzbudziła mojego zachwytu, raczej wnerwiła mnie i uziemiła mój dobry humor.
I według mnie nie jest odpowiednia dla młodzieży w moim wieku. Propaguje samobójstwo jako zdrowy tryb życia, który wręcz można postrzegać jako pewien typ mody. Królowała ona w romantyzmie, może powrócić dzisiaj. Co, jeśli taki gówniarz targnie się na życie, a w liście pożegnalnym napisze: "Na Wertera. YOLO."? Oczywiście piszę to z przymrużeniem oka, ale jednak... przemyślcie to drodzy eksperci z Ministerstwa Edukacji.
Zaiste cierpiałam czytając.
Szanowana, zdrowo myśląca i mocno zdegustowana


Wyzwanie 2015 - 45/50

Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top