Nie łapcie tygrysa za ogon, czyli 'Chłopaki Anansiego'

"Chłopaki Anansiego", Neil Gaiman


Jeden z autorów, którzy nigdy mi się nie znudzą. Zachwyca pomyślunkiem, złożonością akcji i przede wszystkim bohaterami, a także samą historią.
Książka jest raczej krótka, ale za to akcja płynie wartko i co rusz jesteśmy zaskakiwani przez nowe fakty. Jednak za nim pokuszę się o wyjawienie Wam całej opowieści, zapoznajmy się w bohaterami.




Na "dzień dobry" mamy do czynienia z Grubym Charliem. Ten mężczyzna całym sobą uosabia stereotyp nieudacznika. Można wręcz powiedzieć, że jego pech i nieumiejętność radzenia sobie, zostały wyśpiewane przez jego ojca wiele wieków temu.
A, no właśnie. Skupmy się przez chwilę na tym starszym panu. Imię jego Anansi, a talent? Tworzenie pieśni i... nazywanie. Jest niczym Wielka Encyklopedia, tyle że pisana na bieżącą. Odznacza się jako błyskotliwy, zręczny bohater i do samego końca determinuje życie swoich dzieci... lub dziecka.
-Może przynieść ci wody?-zaproponował Gruby Charlie.
Tygrys zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem.
-Gdy ostatnio Anansi zaproponował mi wodę, skończyło się na tym, że  próbowałem pożreć księżyc w stawie i utonąłem. 
Bo tu rodzi się tajemnica. Nie byle jaka i na pewno nie płytka.
Gruby Charlie ma brata. Tenże brat nie jest jednak zrodzony z tej samej matki. W ogóle nie narodził się w konwencjonalny sposób i nie mówię tu o cesarce. Spider jest całkowitym przeciwieństwem Charliego-sprytny, przebiegły i dość magiczny, by wpływać na losy świata.
Tak rozpoczyna się na nasza historia. W tym momencie ich życia rozpoczynamy przygodę. Z pozoru mamy do czynienia z ukształtowanymi bohaterami, możliwymi rozwinięciami akcji i ogólnie myślimy sobie "Czym ty nas możesz zaskoczyć, Gaiman?". A figa!
Zaskoczenie to nie jest dobre słowo. Jestem oszołomiona.
Wyśpiewywał imiona i słowa, klocki, z których wzniesiono rzeczywistość, światy tworzące inne światy, prawdy leżące u podstaw wszystkiego. Śpiewał o właściwych zakończeniach, sprawiedliwych karach dla tych, którzy chcieli zranić jego i jego przyjaciół. Wyśpiewywał świat.
Ponownie mamy tu wszystko, poczynając od legend, mitów, bogów i całego magicznego ustrojstwa, przez zagadkę kryminalną i kończąc na starej i dobrej przemianie głównego bohatera. Czy to wszystko nie jest fascynujące? Żeby w krótkiej książce zawrzeć tak wiele. Mistrzostwo!
Z czystym sercem mogę powiedzieć, że "Chłopaki Anansiego" to historia o wszystkim-bogach, przeciętnych zjadaczach chleba, cienkiej granicy między dwoma światami, ale także o miłości, przyjaźni, wyborach między dobrem a złem i walce z Losem.
Generalnie można powiedzieć, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Gaiman nie tylko pisze. On nie tylko tworzy. A zapewniam Was, że dla czytelnika książka pisze się w chwili, w której ją czyta. W każdym razie, Neil Gaiman przędzie nowy świat, wyszywa go dziwami, a potem składa w sztywną kosteczkę. Zostawia nam przyjemność rozpakowania go kawałek po kawałeczku.
Jak babcię kocham, kocham i jego! Książki, które podpisuje swoim nazwiskiem są lekkie, przyjemne, a przy tym niosą w sobie jakieś głębsze przesłanie. Mają coś do przekazania. Są ciekawe, wciągające, do bólu magiczne i każdą z nich otacza swoista mgiełka tajemnicy i mitu. Czegoś nieprawdopodobnego, ale jednocześnie urzekającego.
Kryśka

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top